Strony

niedziela, 12 maja 2019

Czy jedna postać może sprawić, że książka będzie magiczna? | Alyssa i obłęd A. G. Howard


Czołem Motylki!
Po tym, jak w zeszłoroczne wakacje A. G. Howard porwała mnie do swojej mrocznej wariacji Krainy Czarów niewyobrażalne było dla mnie nie zabranie się za Alyssę i obłęd, czyli kontynuację historii Alyssy - potomkini Alicji Liddell  znanej wszystkim z powieści Lewisa Carrolla. Jakie są moje wrażenia po skończonej lekturze? Hmmm… nie do końca tego się spodziewałam.
"Życie Alyssy Gardner obfitowało ostatnio w dramatyczne wydarzenia. Na szczęście teraz przed nią już tylko ukończenie szkoły, bal – i będzie mogła rozpocząć studia, o których zawsze marzyła.
Jej życie byłoby jednak o wiele prostsze bez jej matki, która jest stanowczo zbyt nadopiekuńcza. I bez Morpheusa, który pewnego dnia postanawia złożyć jej w szkole niespodziewaną wizytę. Używa całego swego wdzięku w nadziei, że namówi Alyssę do powrotu do Krainy Czarów, by wykonała kolejne niebezpieczne zadanie…
Kraina Czarów nie daje o sobie zapomnieć. Morpheus zaś ostrzega Alyssę, że Czerwona Królowa depcze jej po piętach. Jeśli zostanie w ludzkim świecie, może narazić na niebezpieczeństwo wszystkich, których kocha. Lecz ponowna wyprawa w głąb króliczej nory oznacza śmiertelną bitwę…"*


Chyba powinnam podzielić tę recenzję na dwie części: fragmentów z udziałem Morpheusa i fragmentów, gdzie Morpheusa brak. Ale że oceniam książkę jako całość, to żadnych podziałów nie będzie. Zacznijmy od początku.



Zaczyna się… nudno. Pierwsze sto stron (z hakiem) były wręcz męczące tym, jak bardzo nic tam się nie działo. Czytałam powtarzające się raz za razem opisy tego, jak to Alyssa kocha Jeba, jak bardzo się martwi, że on ją z kimś zdradzi, bo przecież ona jest taka nijaka, jak to ona się na siebie gniewa, że jeszcze mu nie powiedziała prawdy, o wydarzeniach z minionego roku, a równocześnie jak bardzo ona pragnie mu o tym powiedzieć, ale no równie bardzo powiedzieć o tym nie może. Z niesamowicie wciągającej, mrocznej historii robi się nam tu trochę płytka młodzieżówka o nastolatce, która boi się, że straci chłopaka.

Tak sprawa ma się na początku. Później na szczęście pojawia się Morpheus, a wraz z nim do książki wprowadzone zostają elementy Krainy Czarów, którymi Howard rozkochała mnie w tej historii w Alyssie i czarach. Nie powiem, żeby akcja urwała mi cokolwiek, ale przynajmniej zaczęłam dostrzegać jakąkolwiek akcję. Pojawiły się intrygi, pojawiły się tajemnice i spiski (no bo w końcu pojawił się Morpheus xD), pojawiło się cokolwiek ciekawego, wykraczającego poza miłosne gadki Alyssy i Jeba. Te jednak nadal nie zniknęły, a kiedy się pojawiały, moje zainteresowanie Alyssą i obłędem natychmiast jakoś gasło i malało do tego stopnia, ze kartkowałam książkę w poszukiwaniu jakichś ciekawych fragmentów, czego nie mam w zwyczaju robić.

Tak sprawa ma się „w środku” książki. A potem czytelnik dociera do końcówki książki i… i zupełnie zapomina o tym, jak nudne to było do tej pory. Ja po skończeniu Alyssy i obłędu bez chwili wahania wpisałam jej 9/10 gwiazdek w moim notesie, tak wielkie wrażenie wywarł na mnie finał tego tomu. Dopiero później, już na spokojnie przemyślałam sprawę i poprawiłam tę dziewiątkę :’). Zakończenie Alyssy i obłędu jest dokładnie tym, co porwało mnie w pierwszym tomie: jest mroczną, intensywną, magiczną lawiną zaskakujących zdarzeń, które przyprawiają czytelnika o szybsze bicie serca, niemożność oderwania się od książki, niespotykanie szybkie przewracanie stron w potrzebie poznania zakończenia, a w rezultacie kaca książkowego jak stąd do Toronto. Nie uda wam się zgadnąć, jak Howard zakończy tę opowieść. Nie dacie rady połączyć wszystkich wątków wcześniej, niż raptem na stronę lub dwie niż autorka to uczyniła. Nie będziecie mogli wyrzucić z głowy tej historii jeszcze na długo po dotarciu do ostatniej kropki. I w końcu: nie oprzecie się sięgnięciu po kolejny tom. To wam mogę zagwarantować.



Mam nadzieję, że powyższymi akapitami na równi uświadomiłam wam, że Alyssa i obłęd nie jest książką idealną, jak i to, że pomimo tego, jest piekielnie warta waszej uwagi. Mogę więc przejść do bardziej konkretnych uwag ;).


B o h  a t e r o w i e.


Dawno tyle postaci mnie nie denerwowało w książce xD. Alyssa irytowała mnie jak mało który protagonista. Była niezdecydowana, płytka i nijaka. Ciągle katowano mnie jej powtarzającymi się rozmyślaniami o miłości i o tym jak bardzo nienawidzi tego, tamtego i siamtego. Chwilę później jednak już kochała i tęskniła za tymi samymi rzeczami. Nie powiem, to było zwyczajnie męczące. Chyba właśnie przez to niezdecydowanie Ali odniosłam wrażenie, że Alyssę i obłęd… przegadano. Można by spokojnie wywalić połowę przemyśleń głównej bohaterki, można by usunąć kilka jej idiotycznych decyzji, a historia skróciłaby się o kilkadziesiąt stron i nabrała tempa i przejrzystości.

Rodzice Alyssy drażnili mnie… wszystkim. W prawdzie później trochę wybaczyłam Howard to, jak ich wykreowała, bo wydarzenia z przeszłości w znacznym stopniu wyjaśniły takie a nie inne poprowadzenie postaci mamy i taty Alyssy, nie mniej jednak cukierkowość ich relacji oraz to, jak traktowali swoją, no umówmy się, że praktycznie dorosłą córkę, sprawiało, że miałam ochotę całkowicie pominąć fragmenty z ich udziałem (ale dzielnie czytałam od kropki, do kropki!)

Dodajmy do tego Jeba, który… kurcze, fascynuje mnie jak to możliwe, że tak dobra i serdeczna postać może wywoływać we mnie same negatywne uczucia. Próbując teraz jakoś określić za co ja go właściwie nie lubię doszłam do wniosku, że nie potrafię tego nazwać. On jest postacią jak najbardziej pozytywną, ale… zbyt banalną. Nudną. Za bardzo ludzką. Jak dla mnie mogłoby go w ogóle nie być, nie płakałabym. Problem Jeba polega na tym, że jego przeciwnikiem jest…

MORPHEUS! Z Morpheusem przegrałby nawet Rhys skrzyżowany z Akivą, Lenem i Jinem. Totalnie. Ten facet jest tak charyzmatyczny, bezczelny, zabawny, inteligentny i intrygujący, że najchętniej przeczytałabym osobną serię opowiadającą jego historię. Według mnie Morpheus ratuje ten tom. On go „robi”. Serce mi pękło na pół kiedy zobaczyłam, co Howard z nim zrobiła, a jednocześnie usycham z ciekawości, bo chwilę wcześniej dostałam swego rodzaju obietnicę potężnego plot twistu, na który muszę czekać aż do premiery kolejnego tomu. Jeśli więc macie w serduszkach miejsce na jeszcze jednego książkowego męża, to bez zastanowienia bierzcie się za tę serię. Muszę was jednak ostrzec: Morpheus nie lubi się dzielić swoim sercem. Możliwe więc, że przygniecie pozostałych książkowych amantów swoim potężnym charakterem, a później ich przegna na dobre. Zaryzykujecie? ;)



Boli mnie okropnie trójkąt miłosny w tej książce. Serio, koszmarny jest. Może dlatego, że ja nie mam najmniejszej wątpliwości kogo Alyssa powinna wybrać. No bo jeśli mamy do wyboru magicznego, niesamowicie interesującego faceta, z którym na pewno nie będziemy się nudzić, albo ziemianina będącego trochę miękką kluchą, który w dodatku raz za razem wybiera nie nas, tylko coś innego, to… no ludu kochany. Irytowało mnie to, jak ciągle Alyssa wybielała złe decyzje Jeba, równocześnie nie dostrzegając zupełnie dobrych uczynków Morpheusa, a jedynie te, które były średnio chwalebne. Męczyło mnie to, że główna bohaterka wzdychała do obu mężczyzn, z tym że w przypadku Morpheusa non stop się za to ganiła, a w przypadku Jeba raz za razem stwierdzała, że no przecież ona jest dla niego zbyt nijaka, że on ją zdradzi, że on to już pewnie jej nie kocha, etc. O ile wszystko to, co kręci się wokół Krainy Czarów wydaje mi się być bardzo dopracowane, ciekawe i oryginalne, o tyle wątek miłosny jest tak banalnie przyziemny, że głowa mała.


Wydaje mi się, że to głównie na tym polega problem Alyssy i obłędu: za dużo w niej rzeczy z naszego świata, a za mało tych z świata Netherlingów. Mam takie przeczucie, że całą magię upchnięto na ostatnich kilkudziesięciu stronach (i to jest niesamowicie dobre <3), zamiast rozłożyć jej po trochu w całej powieści. Akcja zagęszcza się co jakiś czas, gdy na stronach pojawia się Morpheus, ale potem usycha przez jakieś błahe sprawy w stylu kłótni nastolatek albo przymiarek sukni balowej. Normalne życie każdy z nas ma w zasięgu ręki. Atutem serii o Alyssie była jej niezwykła,, niepowtarzalnie mroczna magiczna atmosfera, której w tym tomie mi zabrakło… Ale wszystko wskazuje na to, że w tomie trzecim Howard nadrobi to, i to z nawiązką, na co czekam ;)


Alyssa i obłęd jest sinusoidą wad i zalet. Nie mogę powiedzieć, że zakochałam się w tej części na równi z jej poprzedniczką. W pewnym sensie jestem nią zawiedziona. Dostałam zupełnie coś innego, niż oczekiwałam. Ale czy było to złe? No kurcze, nie! Uważam, że nawet pomimo wad, o których wam napisałam, ta historia jest godna polecenia. Trochę się trzeba pomęczyć, ale dla takiego zakończenia? Absolutnie warto, bo zwali was ono z nóg. Miejcie też na uwadze, że przez większość czasu towarzyszył wam będzie Morpheus, który zadba o to, abyście nie zasnęli. Jego ego nie pozwoli mu na zanudzenie was, serio. Nie żałuję, że poświęciłam czas na Alyssę i obłęd. Żałuję za to, że zrobiłam to nie mając na półce kolejnego tomu! Teraz muszę żyć w niewiedzy co będzie dalej, a jest to ko-szmar-ne uczucie!


Kto z was planuje sięgnąć po tę serię? A może już znacie Alyssę i czary? Planujecie przeczytać tom drugi? Piszcie, wyczekuję! ;) 


Buziaki!
Ula ;*


Tytuł oryginału: Unhinged
Cykl: Alyssa z innej krainy (tom 2)
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 461

*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4879778/alyssa-i-obled

7 komentarzy:

  1. Ja to se czekam na pierwszy tom, bo drugi już mam xD
    I ja tam się jaram okładką, a Ty marudzisz xD
    Pozdrawiam Janusza.
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Wszystkim dzięki niemu możesz również skontaktować się z nim o pomoc, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara@gmail.com ) możesz również Whatsapp na ten numer ( +2348104102662 )

      Usuń
  2. Seria nie dla mnie. Ale masz cudowne zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno przeczytam tę historię, ale przyznam szczerze, że już w pierwszym tomie irytowały mnie przemyślenia miłosne bohaterów, no, bo, przepraszam, że tak to ujmę, ile można pierdolić o jednej i tej samej rzeczy.
    Na razie nie ciągnie mnie do drugiego tomu, ale, jak mówiłam, przeczytam, bo, uwaga, nikogo to nie zdziwi, kocham Morpheusa. Facet był największą zaletą pierwszego tomu tej trylogii, serio. Najchętniej w ogóle przeczytałabym książkę tylko i wyłącznie o nim. Jakby tak wykreślić Alyssę i Jeba, to pierwszy tom mógłby dostać 10/10, serio.

    Pozdróweczki,
    Iza Heavy Books

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie znam pierwszego tomu, ale ta seria niesamowicie mnie kusi :-)
    Twoje zdjęcia są MAGICZNE <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Wszystkim dzięki niemu możesz również skontaktować się z nim o pomoc, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara@gmail.com ) możesz również Whatsapp na ten numer ( +2348104102662 )

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem tak. Kocham Morpheusa. Nie lubie Jeba. A Alyssa jest irytująca

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)