Strony

sobota, 31 marca 2018

Krotka historia o czymś | Powiedz wreszcie prawdę, Dana Reinhard

Czołem Żabki!
Jejku, jakie to było przyjemne! Nie chcę przedłużać  (nawiasem mówiąc zamierzam jakoś opanować moje rozgadane recenzje i nauczyć się pisać krócej, ale równie dobrze – trzymajcie kciuki!), więc zapraszam was na recenzję powieści autorstwa Dany ReinhardPowiedz wreszcie prawdę <3




River ma siedemnaście lat i jest po uszy zakochany w swojej dziewczynie – Penny. Kiedy ta zrywa z nim na środku jeziora, chłopak nie wie jak ma dalej żyć. Wracając pieszo do domu w oczy rzuca mu się wyblakły czarny napis na białej markizie wołający do niego „DRUGA SZANSA”. Wiedziony dziwnym przeczuciem chłopak trafia na spotkanie grupy wsparcia… i wplątuje się w beznadziejnie zagmatwaną sieć kłamstw i kłamstewek. Ale, jak wiadomo, kłamstwo ma krótkie nogi. Jak długo Riverowi uda się żyć w kłamstwie? Kiedy w końcu potknie się o wymyśloną przez siebie historię o uzależnieniu i jak bardzo bolesny będzie ten upadek? Dana Reinhard zdradza odpowiedzi na te pytania w tej cieniutkiej czerwonej książce, którą widzicie u góry na zdjęciu ;)



Reinhardt ma piekielnie przyjemny sposób opowiadania historii. Od pierwszych stron jest ciekawie, jest zabawnie, ale nie komicznie, jest jakoś tak, że czytając tę książkę nie potrzebujemy chwili na to, aby się w nią wgryzać, oswajać się z nowym autorem, z nowym klimatem. Już na wstępie zostajemy kupieni, a z upływem stron robi się tylko lepiej i lepiej. Z buta wjeżdżamy w sypiące się na naszych oczach życie Rivera Deana, potem płynnie wchodzimy z nim na spotkanie Drugiej szansy, dalej lecimy z kwiatami i zupą odzyskiwać serce Penny, i tak dalej, i tak dalej… Ani przez chwilę nie czujemy nudy, nie mamy ochoty odkładać tej niepozornej, zaledwie 237 stronicowej książki!




Mi osobiście bardzo podobały się retrospekcje pojawiające się licznie w Powiedz wreszcie prawdę. To dziwne, bo zwykle czuję potrzebę wyraźnego oddzielania takich skoków w czasie od akcji toczącej się na bieżąco, a tu tego nie było. River, który jest narratorem w książce, niespodziewanie opowiadał mi historie z jego dzieciństwa, a ja przez to płynęłam i ani na chwile nie zagubiłam się w tym co było kiedy, co przed, a co po czym. Każda z tych małych podróży w czasie coś wnosiła, coś mi dawała i pozwalała okrywać następne i kolejne historie z życia Rivera – co jedną to lepszą i ciekawszą ;)



Kolejnym niezaprzeczalnym atutem tej książki jest przewaga dialogów nad opisami, dzięki której czyta się to jeszcze szybciej i nie ma mowy o nudzie.  Reinhardt wplata we wszystkie rozmowy masę takiego naturalnego, lekkiego humoru (co ogromnie mi się podobało!), ale nie tylko. Oprócz tego bardzo często przemyca w dialogach różne przemyślenia i rady dotyczące życia. Nie jest to mocno odkrywcze, nie ma tu pięknych słówek i barwnych metafor. Wszystko jest nam podawane w sposób prosty, ale nie prostacki. To nie jest ta prostota, która sprawia, że czytelnik czuje się potraktowany jak skończony kretyn. To jest taka prostota, która robi nam w głowie takie „Ej, to są zwykli ludzie! Tacy jak ja!” i daje nam poczucie, że moglibyśmy spokojnie być częścią historii kreowanej przez autorkę. Poważnie, z tej książki bucha normalnością… i mnie to kupuje ;)



Rzadko spotyka się młodzieżówki, których głównym bohaterem jest chłopak. Chodzi mi tu oczywiście o te „romansiaste” młodzieżówki, nie te „mocno-fantasy” ;). To chyba wyróżnia Powiedz wreszcie prawdę spośród innych tego typu powieści. River Dean, chłopak bez prawa jazdy, stał się właśnie jednym z moich ulubionych męskich postaci. Absolutnie nie nadaje się on na książkowego męża – żaden z niego macho, Bad boy, czy inny Casanova. River jest nastolatkiem, który wszystko robi całym sobą. Jestem oczarowana jego kreacją, tym jak bardzo jest on uroczy, niezaradny i gapowaty. Kurczę, Reinhardt dopracowała tę postać w najdrobniejszych detalach i przez całą książkę konsekwentne trzymała się tego, jakim człowiekiem miał być River. Obserwowanie przemiany, jaka zachodzi w tym chłopaku na stronach książki to prawdziwa gratka. To jest takie przyjemnie stopniowe, dawkowane odpowiednio, poprowadzone bardzo sensownie i z pomyślunkiem. Zwykle nie ufam blurbom z okładek, ale tym razem E. Lockhart ma absolutną racje mówiąc, że zakochamy się w Riverze Deanie pomimo tego, że jest kłamcą, stal kerem, nie umie tańczyć i nie ma prawa jazdy. Bo przede wszystkim jest zabawny i prawdziwy.




Co do pozostałych postaci, to mam tylko jedno małe ale. W powieści pojawiają się czterej przyjaciele Rivera – dwóch zna od bardzo dawna, a dwóch poznał na potkaniu Drugiej szansy. Miałam problem z rozróżnieniem tej czwórki i nigdy nie wiedziałam który to który. Ale to jest tak nieistotny detal (bo chłopcy pojawiali się rzadko), że mogłabym spokojnie o tym nie wspominać. Wspominam jednak, bo podobno recenzja bez wymienionych wad jest nic nie warta… a to chyba jedyna „wada”, jaką dostrzegam. Pozostałe postaci uważam za wykreowane ze starannością, wyczuciem i – ponownie- konsekwencją. Siostra Rivera była uroczym aniołkiem od początku, do końca. Jego mama kojarzyła mi się z taką typową mamą kochającą swojego syna, ojczym Rivera był inteligentnym, dobrym mężczyzną. Jeśli chodzi o książkowe dziewczyny, to Reinhardt skutecznie obrzydziła mi postać Penny,  a Daphne, czyli dziewczynę, która nauczy Rivera korzystania z autobusów, obdarowała cechami charakteru jakoś tak mi bliskimi, że nie byłam w stanie jej nie polubić. Brawo!



Ta książka jest króciutka, co ciągle podkreślam. Ostatnio siedzę w samych cegiełkach przekraczających 400 stron, a tu nagle trafiła mi się taka chudzinka. Powiem wam, że obawiałam się, że przez tę jej krótkość autorka nie zdąży dać mi niczego ponad prostą historie o chłopaku bez prawa jazdy, za to ze złamanym sercem. Matko, jak ja się myliłam! W Powiedz wreszcie prawdę poruszane są kwestie siły prawdziwej przyjaźni, zaniedbywania bliskich z powodu miłości, a także samej miłości i tego, kiedy jest ona prawdziwą, a kiedy tylko złudną emocją. Oprócz tego na spotkaniach Drugiej szansy poznajemy narkomanów, kleptomanów i bulimików. W prawdzie wątki te nie są mocno rozbudowane, może z wyjątkiem kleptomanii, której mamy okazje przyjrzeć się bliżej. Jest tu również wątek mówiący o tym jaki wpływ na psychikę i charakter człowieka mają rodzice i to, co robią (lub czego nie robią) dla nas, kiedy jesteśmy mali. Masa tego jest, a przecież wydawać by się mogło, że tu się tyle nie pomieści. Nic z tych rzeczy. Mieści się wszystko, a na domiar… na domiar dobrego nie jest to ciężkie i toporne ani przez ułamek sekundy.



No, to się nachwaliłam xD  Oczywiście polecam wam tę pełną uroku i humoru książkę. Przekonajcie się jak krótkie nogi miało kłamstwo Rivera, warto ;) Nie chcę mówić nic więcej, bo dostaniecie cukrzycy. Cukrzyca nie jest fajna :’(.



Skusicie się? A może już znacie historię siedemnastolatka bez prawa jazdy? A tak w ogóle… udało mi się to krótsze pisanie jakoś? XD



Buziory ozory!
Ula ;*



Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar ;)


9 komentarzy:

  1. Może kiedyś przeczytam tę książkę, ale na chwilę obecną za dużo innych czeka na swoją kolej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam propozycję zrecenzowania tej książki, ale jakoś mnie nie zaciekawiła. To niestety nie moje klimaty.

    Pozdrawiam i zapraszam:
    biblioteka-feniksa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się nad tą książką, ale chyba jest trochę zbyt młodzieżowa jak dla mnie ;) Chociaż Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca.
    Całuję!
    korpoludka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tego typu książki, posiadające lekką nutę groteski gdzie postaci nie zawszą muszą być cudownym, idealnym mężczyzną. Książka świetnie wtapia się również w moje gusta. \K.

    https://cleosevhome.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się! Ta książka jest naprawdę dobra :D Podobało mi się zdrowe podejście do problemu jakim jest toksyczny związek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się skuszę i to już całkiem niedługo, zapowiada się krótka ale urokliwa książeczka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś tak chyba nie moja bajka :)
    A co do krótszego pisania - osobiście uważam, że nie ma nic bardziej frustrującego niż krótka recenzja, więc nawet nie próbuj ich skracać, bo Cię znajdę i... no, właśnie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasami krótkie książki są lepsze niż te długie. Nie raz się o tym przekonałam - autor nie ma miejsca na rozwiązanie i zbędne opisy. Ja sama postanowiłam, że jeśli napisze pierwsza książkę, to chcę się zmieścić na 250 stronach :) a krótka recenzja ci się udała, udało Ci się mnie zaciekawić. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)