Czołem Zjawy!
Dawno nie paliłam się tak do napisania recenzji. Aż mnie nosi. MUSZĘ
was skłonić do sięgnięcia po tę książkę! Poważnie. Wyjdę z siebie i stanę obok,
a cel osiągnę! O jakiej książce mowa? Moi Drodzy, poznajcie Demona
Luster autorstwa Martyny
Raduchowskiej.
Strzeżcie się, bo tym razem nawet szósty zmysł nie pomoże!
Ida powoli godzi się ze swoim przeznaczeniem. Dziewczyna jest szamanką od umarlaków, nie ma wpływu na to, czyj zgon przepowie, ale staje się odpowiedzialna za duszę przyszłego zmarłego. Ma obowiązek ją chronić i zadbać, by bezpiecznie trafiła w zaświaty. Ida dojrzewa do swojej roli i świata, z jakim będzie musiała się już niedługo zmierzyć. A ten zapowiada się dosyć ponuro.
W jej misji przeszkadza jej łaknący dusz Demon luster. Tym razem jednak nie może liczyć na niczyją pomoc. Ponownie przekonuje się, że szósty zmysł nie zawsze jest błogosławieństwem…*
Przyznaję bez bicia, na początku byłam lekko skonsternowana. W sumie…
to nie była lekka konsternacja. To było dość konkretne „o co tu kurna chodzi?!”, bo po
piekielnie zabawnej Szamance od umarlaków
liczyłam na to, że kontynuacja również będzie w przeważającym stopniu opierać
się na humorze, a fabuła zejdzie na drugi plan. A tu niespodziewanie role się
odwróciły i z początku kręciłam na to nosem. W końcu to miała być książka,
przy której po moich policzkach pociekną łzy wywołane niepohamowanym śmiechem…
a tymczasem humor owszem był, jednak zdecydowanie
mniej intensywny niż w poprzednim tomie. Ale nic to, czytałam dalej, bo
historia sama w sobie, nawet jeśli mniej zabawna, ogromnie mi się podobała. I
wiecie co? Nie mam pojęcia w którym
momencie to się stało, ale po kilkudziesięciu stronach coś zaskoczyło… i nie
puściło aż do samego końca. Połknęłam tę
książkę. A może to ona połknęła mnie? Nie jestem pewna. Wiem jedno – od Demona luster nie sposób się oderwać!
Spytacie czemu? Śpieszę z
wyjaśnieniami ;)
Przede wszystkim w tym tomie właściwie od samego początku dostajemy zagadkę do rozwiązania. Cała intryga
jest spleciona bardzo starannie, Raduchowska
zadbała o to, aby czytelnik nie mógł przedwcześnie znaleźć żadnej z odpowiedzi.
Autorka miesza, mąci i razem z Kruchym i Idą wyprowadza nas na manowce, a my z
przyjemnością dajemy jej się wodzić za nosy. Ja od samego początku przyglądałam
się każdemu słowu ze zdwojoną czujnością i właściwie udało mi się przewidzieć
zaledwie dwa poboczne wątki. Uważam więc, że za zachowanie tajemnicy Demona
Luster do ostatnich stron Raduchowska zasługuje na ogromne ciacho. Z
posypką. I lukrem. A do tego kieliszek
wina. A w sumie… nie kieliszek. Butelka. Zdecydowanie butelka.
To, co dla mnie było ogromnym
atutem, to sam pomysł na tę historię. Jestem zachwycona tym, jak w Demonie Luster ujęto wszystko, co
związane z magią. Począwszy od zupełnie
nieznanych mi magicznych „zawodów”, takich jak chociażby Szamanka od Umarlaków,
czy Siewcy Wspomnień, poprzez światy ukryte po drugiej stronie luster, a
skończywszy na Pechu, który towarzyszył Idzie przez całą książkę. Kurcze,
to naprawdę było takie… ożywcze <3
Nareszcie dostałam fantasy bez oklepanych wampirów czy aniołów (nie zrozumcie
mnie źle – i jednych i drugich kocham, ale zawsze mam frajdę z odkrywania
czegoś nowego :P), fantasy z przemyślanym i dopracowanym światem pełnym
magicznych istot. Jeśli więc macie
ochotę na coś oryginalnego, wciągającego i zaskakującego – Demon Luster się kłania Miśki :)
Jeśli chodzi o narrację w
książce, to tu też jest nad czym powzdychać.
Większość wydarzeń jest opisanych w narracji trzecio osobowej. Właściwie
mogłabym tu przyczepić się tego, że punk
widzenia zmienia się na przestrzeni rozdziałów bez żadnego ostrzeżenia i
prze to raz siedzimy w głowie Idy, chwilę później poznajemy myśli Kruchego,
nagle przenosimy się do Tekli i tak dalej…
ale w moim przypadku wystarczyło kilka takich przeskoków, aby do tego
przywyknąć. Jednak jeśli jesteście czuli na takie rzeczy to pamiętajcie o
tym detalu ;). W książce przewijają się
też wizje Idy i wspomnienia Kusiciela, które opisywane są w narracji
pierwszoosobowej. I tu moja wyobraźnie odpada. To. Było. Obłędne! Ilekroć
Idzie urywał się film i trafiałam do jej wizji/wspomnień, tyle razy całkowicie
poddawałam się obrazom, które roztaczała przede mną Raduchowska. Te wszystkie opisy były tak dobre,
pobudzające wyobraźnię i mącące w głowie, że niemalże słyszałam szmer różanych
liści i czułam, jak moje oczy płoną czerwonym blaskiem, a w powietrzu unosi się
ostry zapach pieprzu i imbiru. Pierwszoosobowa narracja tylko
zwielokrotniała ten efekt. Coś niezwykłego!
Dawno nie pisałam w moich recenzjach o książkowych mężach, nie
sądzicie? Pora to zmienić, bo oto na horyzoncie pojawił się Kruchy, a ściślej rzecz biorąc Konstanty Kruszyński i… no co tu dużo
gadać, facet skradł me serce. Myślicie, że zrobił to tak typowo, słodkimi
słówkami i innymi ckliwymi bajerami? Nic z tych rzeczy. Kruchy zdecydowanie nie
jest tego typu mężczyzną. Łowca był bezczelny,
wygadany i inteligentny, a do tego wściekle zawzięty i odważny. I to w
zasadzie wystarczyło, abym przeglądała pobieżnie książkę „w przód” szukając
fragmentów z jego udziałem. A to oznacza, że zawrócił mi w głowie… i mam wrażenie, że wam też zawróci. A jeśli
obawiacie się, że będzie zbyt idealny, to spokojna głowa. Kostek ma za sobą bardzo ciekawą przeszłość, pali jak smok, żre jak… no
w sumie też smok (ale po nim nie widać na szczęście :D), a na alkohol to aż bana dostał. Raduchowska
spisała się na medal przy kreacji tej postaci. Serce mi się kraje na myśl,
że więcej go nie spotkam, serio.
Ale ja tu się rozgadałam o Kruchym, a przecież panie mają
pierwszeństwo, zwłaszcza, jeśli są głównymi bohaterkami, prawda? ;) Ida… cholera, lubię tę dziewczynę.
Szamanka jest świetna przede wszystkim dlatego, że nie jest idealna. Autorka nie skalała tej książki kolejną heroiną
ratującą świat za frajer. Wprawdzie Kruchy mówi o niej, że: Ona jest niezniszczalna. Wrzucisz taką do
wulkanu, to ci pamiątki przyniesie, jednak Ida nie jest bohaterką i jest
tego w pełni świadoma. Ona chce przeżyć i jest gotowa wiele poświęcić, aby
osiągnąć cel i wymknąć się ze szponów Niebytu. Ida jest piekielnie pyskata i bystra, chociaż popełnia gafy. Jej upór jest
godzien podziwu, zaiste. Poza tym od Szamanki czuć normalnością (pomijając
fakt, iż widzi zmarłych), jeśli wiecie, o co mi chodzi ;). Bardzo dobrze czyta się o kimś takim, bo czuje się więź z postacią –
przynajmniej ja takową więź czułam.
Swoją drogą w tym momencie warto by wspomnieć o wątku romantycznym, na który czekałam od zakończenia Szamanki od umarlaków. Czy się go doczekałam? Pojęcia nie mam.
Chyba tak, ale… dziwne to było. Jeśli to
był wątek miłosny, to zdecydowanie najsubtelniejszy, jaki do tej pory
spotkałam. Na pewno dostałam tu opowieść o dwóch bratnich duszach i w sumie
to mi wystarczyło. Jeśli więc w
książkach szukacie namiętnego romansu – nie tędy droga. A jeśli przerysowane
miłostki was kują w oczy, to Demon Luster
z pewnością nie uszkodzi takowymi waszych źrenic ;)
JUŻ PRAWIE KOŃCZĘ, SŁOWO!
Ostatnio trafiały mi się książki, w których wulgaryzmy wypadały źle
lub dziwnie. Aż tu nagle w Demonie Luster
sypnięto ku*wami… i każdą jedna trafiono w punkt. Nareszcie ktoś umiejętnie użył przekleństw w książce! Tu nie
klnięto bez potrzeby, nie robiono tego nienaturalnie i niesmacznie. Kobiety lekkich obyczajów zawsze wkraczały
w odpowiednim momencie, dodając dialogom i opisom wyrazu i takiej normalności.
Bo wiecie, są sytuacje, w których inaczej się nie da. Wyobraźcie sobie
przykładowo, że rzuca się na was rozwścieczony demon i lada moment pożegnacie
się z życiem… no to aż wypada się wykrzyczeć, a „kurza stopa” brzmi jakoś
niemrawo, prawda? :P A więc za umiejętne
użycie wulgaryzmów Raduchowskiej gratuluję, propsuję i pochwalam. Dobrze się to
czytało, nawet barrrdzo ;)
Ostatnią rzeczą, o której
dosłownie napomknę są dwie postacie, dla których bez dwóch zdań warto sięgnąć
po tę książkę.
Jeżeli czytaliście Szamankę,
to Teklę już znacie. Przynoszę wam więc radosną nowinę – wredna
ciotka w tym tomie zagości i nie da Idzie żyć spokojnie.
Drugą z postaci, o której muszę przynajmniej nadmienić jest… Pech. Chcielibyście poznać go osobiście? Jesteście ciekawi skąd się bierze i
czemu gnębi Bogu ducha winnych ludzi? Demon
Luster da wam możliwość zdobycia odpowiedzi na to i wiele innych pytań. A
Pech okaże się nie takim znowu złym cholerstwem, ale o tym nic więcej
powiedzieć nie mogę ;)
Ja nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak, ale nie potrafię znaleźć żadnych poważnych wad. W treści pojawiają się sporadyczne literówki, ale
mój egzemplarz jest jeszcze przed ostateczną korektą, więc nie mogę podać tego
jako wadę. Jeśli jesteście bardzo czuli na przekleństwa, to w kilku
momentach mogą wam zazgrzytać zęby, ale jak dla mnie wulgaryzmy tu są atutem, nie minusem. Są te skoki pomiędzy postaciami, o których wspominałam… ale to też jest
drobiazg, do którego da się przywyknąć kurczę. Wybaczcie, ale nie mam do
czego się przyczepić. Demon Luster trafił w me gusta, oj tak.
Z całego serca polecam wam tę
książkę. Jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszego tomu (tu zostawię wam
recenzję Szamanki ---> KLIK), to
czym prędzej to nadróbcie i bierzcie się za Demona
Luster. Zapewniam was, że czeka was
absorbująca, oryginalna i piekielnie ciekawa historia pachnąca pieprzem i
imbirem. Pozwólcie otulić się wiśniowej mgle i przekroczyć przez taflę lustra
do Piekieł Kusiciela… a potem wróćcie tu powiedzieć mi, co spotkaliście po
drugiej stronie. Umowa stoi? ;)
I jak, namówiłam Was? Skusicie się na kontynuację Szamanki od umarlaków? A tak właściwie, to jest tu ktoś, kto już zna Idę i jej Pecha? ;)
*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4819594/demon-luster
I jak, namówiłam Was? Skusicie się na kontynuację Szamanki od umarlaków? A tak właściwie, to jest tu ktoś, kto już zna Idę i jej Pecha? ;)
Całusy!
Ula ;*
*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4819594/demon-luster
Dla fanów gatunku ciekawy tytuł.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ;)
UsuńBrzmi bardzo dobrze, pierw będę musiała przeczytać szamankę 😊
OdpowiedzUsuńNadrabiaj szybciutko! 😆
UsuńJa tu wbiłam dla zdjęć, bo twoje słodzenie już dostałam w prywacie na msg, haha.
OdpowiedzUsuńJestem na 120 stronie no i czekam, aż się zacznie, bo póki co to mam spore "meh". Ale Kruchy, Kruchy! Ja już czułam na ostatnich stronach Szamanki, że to świetny kandydat na męża <3 <3
Pozdrawiam!
Ej ja z początku miałam "mehh" bo było bez tego szamańskiego humoru i wgl, ale później to mówię Ci , cudo! <3
UsuńA Kruchy to cię pod koniec rozwali, mówię Ci!
Na pewno przeczytam tę książkę. Jestem jej ciekawa. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że też cię pochłonie tak , jak mnie ;)
UsuńKsiążka nie w moim stylu. Z polskiej fantastyki to tylko Wiedźmin :D ale zdjecia mega :D
OdpowiedzUsuńDzięki! 😊
UsuńTeż kiedyś byłam zdania, że z polskiej fantasy to wyłącznie Sapkowski xD a potem poznałam Pilipiuka, Jadowską, Kisiel, a ostatnio właśnie Raduchowską i stwierdziłam, że czas najwyższy poznać i innych polskich autorów <3
Mam nieodparte wrażenie, że spodobałaby Ci się seria o Dorze Wilk Anety Jadowskiej :-) Zwróć na nią uwagę - warto :)
OdpowiedzUsuńWiesz co, mam na nią ochotę już od dłuższego czasu, ale muszę znaleźć jeszcze czas na to xD Pióro Jadowskiej mi bardzo pasuje, czytałam 2 tomy Serii o Nikicie (z tego co ogarniam to to jest jakoś z Norą Wilk powiązane, wiesz może? ) i obie mnie rozwaliły <3 Z resztą ja to wgl lubię polskie fantasy xD
Usuń*DORĄ xD
UsuńO Nikicie jeszcze nie czytałam, czekam w kolejce w bibliotece :) W serii o Dorze pojawia się Nikita, ale nie mam pewności czy to ta sama bohaterka. Jeśli tak to... Cóż za Nikita z serii o Dorze nie przepadam ;) ale sprawdzę to. Jestem po sześciu tomach serii oraz po dwóch z Witkacym - wszystkie świetne :) Tak więc warto warto :) Po prawdzie to Dora bardziej przypadła mi do gustu niż Ida, ale może po lekturze drugiego tomu to się zmieni :) pozdrawiam Ewelina
UsuńMnie namówiłaś! Czaiłam się na tę książkę i chyba nie ma sensu sie dłużej opierać tym bardziej że z tego co piszesz Kruchy jest idealnym materiałem na 'męża' również dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńAaaa to po to były Ci te straszliwe paznokcie hahah ^^ Pasują idealnie do tych zdjęć, a one są genialne! Ten klimat... <3
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, ale i tak kocham czytać Twoje recenzje :D
Buziaki! :* Dolina Książek
Dawno nie miałam do czynienia z fantastyką o tak absurdalnym zabarwieniu, dlatego z chęcią się za nią zabiorę, jeśli na nią trafię:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ifeelonlyapathy.blogspot.com
Czytałam Szamankę i jeśli mam być szczera, nie porwała mnie specjalnie... W dużej mierze jednak dlatego, że fabuła jak dla mnie była pisana na kolanie, skoro więc część druga jest pod tym względem lepsza, to najwyraźniej powinnam się i z nią zapoznać :) I tak zapewne będzie, bo książkę i tak ma na liście "to read" :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisana recenzja :)
Pozdrawiam!
Muszę koniecznie przeczytać wreszcie "Szamankę od umarlaków", bo jak na razie tylko zbiera kurz na półce :D
OdpowiedzUsuńRównież niedawno skończyłam czytać tę powieść i przyznaję - też mnie opętała, wciągnęła niczym magiczne lustro, jeżeli mam być szczera! Pech jest tak diabelnie uroczą postacią, że nie sposób go nie lubić <3
OdpowiedzUsuńCo tam recenzja, ( dobrze, że umiejętnie klną). ZDJĘCIA! Młoda, zrobiłaś takie foty, że to nadaje się na okładkę nie wiem czego! ŚWIETNE SĄ! <3
OdpowiedzUsuńA co do książki, pamiętam że męczyłam się z "Szamanką od umarlaków", a skoro się męczyłam to wiem, że tego już nie dotknę.
Miło wspominam tę książkę, też polubiłam się z bohaterami i też mi szkoda się z nimi było rozstać, ale w przeciwieństwie do Ciebie niespecjalnie pałałam sympatią do tych wizji Idy. :P
OdpowiedzUsuńRecenzja baaardzo kusząca :)
OdpowiedzUsuń