Czołem Wam!
Za młodzieżówki od YA! biorę się w zasadzie w ciemno. Do tej pory
trafiałam na same mądre, ciekawe perełki. Czy W skali od 1 do 10 Ceylan Scott dołączyło do tego
zaszczytnego grona?
„Po próbie samobójczej
siedemnastoletnia Tamar trafia do szpitala psychiatrycznego dla nastolatków.
Dziewczyna przez lata się samookaleczała, zmagała się z ogromną nienawiścią do
samej siebie i próbowała topić rozpacz w alkoholu. W trakcie pobytu poznaje wiele
osób z różnymi chorobami. Zaprzyjaźnia się zwłaszcza z dwójką z nich: Jasperem,
chłopakiem, który ma anoreksję, oraz Elle – nastolatką z chorobą afektywną
dwubiegunową.
W szpitalu nieustannie musi tam
odpowiadać na pytania lekarzy: Dlaczego zaczęła się samookaleczać? Co sprawiło,
że zaczęła się nienawidzić? Jak się czuje, w skali od 1 do 10? Jest jednak
jedno najważniejsze pytanie, na które Tamar nie jest w stanie odpowiedzieć
nawet samej sobie: czy jest winna śmierci swojej przyjaciółki Iris?”*
Na początku byłam tą książką bardzo zaciekawiona i stan ten utrzymywał
się niemalże do samego końca historii Tamar. Ale samo zakończenie… Z resztą
powoli, po kolei.
Podobał mi się czarny humor głównej bohaterki. Te jej
przemyślenia i obserwacje sprawiały, że uwierzyłam
w jej postać, w nastolatkę z problemami, której nikt nie rozumie, a ona nie wie
jak lub po prostu nie chce pozwolić się zrozumieć. Ciekawym rozwiązaniem było dawkowanie nam informacji o tym,
dlaczego Tamar trafiła do szpitala psychiatrycznego, przeplatanie tego co tu i
teraz retrospekcjami z życia głównej
bohaterki. Podobało mi się to subtelne
budowanie napięcia i pobudzanie mojej ciekawości. Chciałam dowiedzieć się,
co się wydarzyło wtedy, nad rzeką, a Ceylan Scott konsekwentnie trzymała mnie w
niepewności. Dobre to było, podobało mi się.
Podobnie jak umieszczenie w tej historii postaci drugoplanowych, którym doskwierały różne inne choroby.
Chociaż tu już zaczynam mieć mieszane uczucia. Z jednej strony sposób, w jaki
to wszystko zostało ukazane był intrygujący – nie dostałam tu medycznego, sztywnego bełkotu. Nie była to też taka
przeciętna narracja osoby zdrowej, która ocenia kogoś chorego. Wszystkie te problemy były pokazywane z
perspektywy chorego – nie tyle jako coś złego, a raczej jako coś, co dla niego
jest czymś, co robi celowo, świadomą decyzją,
którą mu „dobrze” mimo iż jest to społecznie uznane jako szkodliwe.
Nie wiem, czy dobrze wam to wyjaśniłam, ale… chyba lepiej nie potrafię. Z
drugiej jednak strony momentami miałam
wrażenie, że autorka bagatelizuje niektóre kwestie, że niepotrzebnie
upraszcza sprawy, które wcale nie są tak proste.
Szczyt uproszczania wydarzył
się jednak dopiero na ostatnich stronach książki. Ja nie wiem co tam się
wydarzyło, serio. Dopóki nie dotarłam do zakończenia, nie rozumiałam czemu
ludzie na Instagramie w komentarzach i prywatnych wiadomościach pisali mi, że
ta książka jest słaba. Dla mnie taka nie była i nadal nie jest, jednak… już
rozumiem o co im (chyba) chodziło. Otóż przez całą książkę Tamar ma myśli
samobójcze, okalecza się, etc. i nagle (UWAGA, SPOILER!!!) … jej to przechodzi.
Tak jakoś… po prostu. Na jednej stronie jest chora, a na kolejnej już nie. Jak śpiewał nasz sławny muzyk: Jak do tego doszło? Nie wiem. Ale
doszło. I dla mnie był to jedyny słaby punkt tej książki.
Finalnie więc ciężko mi powiedzieć czy książka mi się podobała. Odnoszę wrażenie, że może ona trafić do
młodego czytelnika, że takie przedstawienie problemu może go zaciekawić do tego
stopnia, aby sam poszperał, poczytał i zgłębił temat. Wydaje mi się więc,
że dla młodzieży będzie to swego rodzaju
intrygująca perełka wyróżniająca się na tle tych wszystkich błahych
młodzieżówek, nawet pomimo mankamentów, o których wspomniałam wyżej. Jeżeli jednak szukacie poważnej książki,
która sama w sobie da wam ogrom wiedzy o chorobach psychicznych lub życiu w
szpitalu psychiatrycznym – niestety, nie tędy droga. Czy polecam tę
książkę? Hmmm… no dobra, może nie polecam jej tak bardzo, jak chociażby Listów do utraconej (<3), ale w
sumie… dlaczego by nie poświęcić jednego wieczora historii sarkastycznej
pacjentce szpitala psychiatrycznego? ;)
Tytuł oryginału: On a Scale of
One to Ten
Tłumaczenie: Agata Byra
Wydawnictwo: YA!
Ilość stron: 304
*źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4884820/w-skali-od-1-do-10
Gdzieś mi ta książka ostatnio mignęła, ale nie byłam i raczej nadal nie jestem do niej przekonana. No i chyba mocno by mnie drażniło jej zakończenie - no bo jak tak nagle bohaterkę opuściły takie myśli? To takie... nierzeczywiste.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
https://life-ishappiness.blogspot.com
Jestem psychologiem, więc klimat tej książki jest mi bliski i chętnie ją przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł, z chęcią przeczytam kolejne.
OdpowiedzUsuń