Czołem Jaszczureczki!
Jakie to było odpychające. Fujka. A zapowiadało się na niczego sobie
erotyk :< Szczerze mówiąc nie bardzo wiem co mogę jeszcze dodać we wstępie,
przejdźmy więc może do mojej opinii o Podwójnej namiętności autorstwa sióstr Kristy i Becci Ritchie. Ostrzegam:
może polać się krew.
"Nieśmiała, drobna Lily Calloway, niepotrafiąca powiedzieć „nie”, rumieniąca się nawet w towarzystwie chłopaków, ma poważny problem – jest uzależniona od… seksu. Kolekcjonuje akcesoria erotyczne oraz filmy i praktycznie codziennie zalicza numerki w klubach nocnych. Jej przyjaciel Loren Hale to z kolei zabawny, cyniczny szkolny outsider żyjący w cieniu ojca. Chłopak szuka w alkoholu ucieczki przed problemami. Aby ukryć swoje słabości przed rodziną, Lily i Lo decydują się na fałszywy związek – oznacza to zamieszkanie razem, pójście do college’u i, co najważniejsze, odcięcie się od krewnych. Przyjaźnią się od małego, więc wspólne ukrywanie swoich niedoskonałości nie przysparza im problemów. Do czasu.
To pasjonująca historia dwojga życiowych rozbitków, którzy udają parę, by pomagać sobie w życiu wypełnionym nałogami, i stać za sobą murem.
Pierwszy tom z serii, która skradnie serca nastolatków."*
Celowo zamieściłam wam powyżej
okładkowy opis, bo to właśnie on skusił mnie do sięgnięcia po tę książkę.
Zazwyczaj bohaterki erotyków zalatują nimfomanią na kilometr, ale nie mają jej
stwierdzonej. Tu autorki postawiły kawę na ławę – spodziewałam się sporej dawki
seksu, bo w końcu nałóg zobowiązuje. Tak więc sam pomysł wydawał mi się interesujący. Myślałam, ze dostanę opowieść o
dwójce młodych ludzi, którzy próbują walczyć ze swoimi demonami, nie jakieś
nie wiadomo co, bo nadal miałam na uwadze, że biorę się za erotyk, no ale
liczyłam na to, że będzie on dobry. A on nawet mierny nie był, poważnie.
Nie minęło 15 minut, a ja już jakieś sześć razy miałam ochotę odłożyć Podwójną namiętność. Od progu dostałam w pysk sceną tak odrealnioną,
że to aż głowa boli. W prawdzie
studenckie imprezy dopiero przede mną, ale za sobą mam już te licealne i nigdy
mi się nie zdarzyło widzieć ani słyszeć, żeby faceci dzień po melanżu widząc
jakąś dziewczynę, która postanowiła poznać się bliżej z którymś z gości i rano wracała do domu, została wyzywana od ździr, szmat, etc.,
przy akompaniamencie śmiechów i chichów, bo przecież szmacenie kobiet jest
takie zabawne (hehehe). Dokładnie od takiej sceny zaczyna się Podwójna namiętność. Co więcej,
Lily, czyli rzeczona główna bohaterka, ma zupełnie wywalone na te obelgi, w
sensie uznaje, że przecież sobie zasłużyła, no jak miałaby się gniewać za takie
teksty, jak w dzisiejszym świecie to normalne, że kobieta po jednonocnej
przygodzie dostaje metkę „szmaty”. Co ja
mogę więcej powiedzieć..? No jeśli książka tak mi się przedstawiła, to ja już w
kościach czułam, że się nie polubimy. Ale że nie wypada oceniać czegokolwiek
pochopnie to uznałam, że ok., dam jej szansę tak do setnej strony na poprawę.
…przy setnej stronie nie miałam
już złudzeń – tego nie dało się uratować. Nie będę wchodzić w szczegóły i
analizować tak drobiazgowo kolejnych wydarzeń, które wydawały mi się totalnie
nierealne z punktu widzenia czytelnika, jednak przytoczę kilka z nich, żebyście mieli może nie pełny, ale powiedzmy
że... dokładniejszy obraz sytuacji.
Wyobraźcie sobie np., że przyprowadzacie do mieszkania znajomego,
który chce przeprowadzić wywiad z waszym chłopakiem. Temu z kolei ni cholery
się ten pomysł nie widzi… więc na oczach zaproszonego gościa pcha wam ręce do
majtek tak z przodu, jak i z tyłu, wciska wam język do gardła, opisuje na co ma
ochotę (na głos, a ochotę ma bynajmniej nie na naleśniki z serem…), finalnie
mówi kolesiowi, żeby spadał, bo „chce się pieprzyć ze swoją dziewczyną”, na co
ten odpowiada, że „może cię pieprzyć trochę później” i dalej gapi się na to,
jak wasz luby się do was dobiera. A wy co? A wy nic, jesteście sparaliżowane,
bo włączył się wam tryb nimfomanki (to jeszcze jakoś od biedy rozumiem), a gdy wasz
znajomy w końcu wychodzi (a rozmowę wysępił, przy czym przez czas jej trwania
ręce waszego faceta nadal były w waszych majtkach i okolicach)… praktycznie
wbrew woli waszego partnera robicie mu dobrze. No tak. Tak było, nie zmyślam. Takie rzeczy się dzieją… w filmach
pornograficznych na jakimś TV4 czy innym gównie.
Tak się prezentuje relacja
miedzy bohaterami. Niby autorki jakoś próbowały to uzasadnić emocjami, które
kierowały bohaterami, ale nadal wypadało to bardzo, BAAARDZOOO kulawo.
Z resztą generalnie emocje i
ich wpływ na bohaterów książki są niezłym absurdem. Nie wiedziałam czy mam
się śmiać, czy płakać kiedy czytałam historię Lily i Lo. Przykładowo: facet praktycznie cię przeleciał na oczach obcego
typa? Spoko, najwidoczniej czuł pilna potrzebę, trzeba mu to wybaczyć. Laska na
pokazie mody swojej siostry wymyka się na numerek w samochodzie i nie widzi
pokazu? Skandal! Cała rodzina strzela focha, a rzeczoną siostrę trzeba wręcz
błagać o wybaczeni no bo jak to tak nie obejrzeć jej pokazu?! I tak jest tu często. Za rzeczy błahe
bohaterowie obrażają się na śmierć i życie, a za coś, co powinno skłócić ich na
dekady nie są nawet specjalnie wkurzeni, bo przecież zawsze istnieje jakieś
uzasadnienie, nie? No właśnie nie. Ja tego nie kupuję. Ni cholery.
Śmieszna sprawa tyczy się seksu w tej książce. Bo wiecie, ja na serio nie czepiałabym się opisów seksu nawet
dość bujnych (no chyba, że dostałabym znów jakieś durne bobry i maczugi
namiętności – szanujmy się, tak?)… ale ich tu było tyle, co kot napłakał.
Kilka razy pojawiły się fantazje głównej bohaterki o seksie z randomowymi
mężczyznami w windzie czy w klubie (za
każdym razem byłam nieźle skonsternowana, bo to akurat było zrobione dobrze – rzeczywistość
mieszała się z fantazjami głównej bohaterki tak, że ona czasami traciła kontakt
z tym co się działo wokół niej i to akurat wypadało nieźle), ale nie
znalazłam tu kilkustronicowych opisów uwzględniających połowę Kamasutry i masę
cudacznych określeń na penisa. Zwykle
kiedy Lily szła z kimś do łóżka, to kończyło się na wzmiance, że idzie i na
ocenie tego czy jej się podobało, co mnie zdziwiło. Ale mimo wszystko to
zaskoczenie zliczam na plus – nie wiem czy zdzierżyłabym jeszcze dodatkowo
przegięte opisy seksu xD.
Moim największym problemem z tą książką jest absurdalność związku łączącego głównych bohaterów. Lily na każdym
kroku zarzeka się, że Lo jest jej najlepszym przyjacielem, że rozumieją się bez
słów, że tylko na niego może liczyć, tylko on ją rozumie, bla bla bla… Wiecie
co? To jest, za przeproszeniem, gówno prawda. Jakbym ja miała mieć takiego najlepszego przyjaciela… to już bym
najlepszego przyjaciela nie miała. O ile jeszcze Lily jako przyjaciółka
wypada względnie ok, bo w teorii troszczy się o Lo, chociaż popiera jego nałóg
(ale to ma nawet sens, skoro on nie zabrania jej zaspokajać swoich chorych
potrzeb), o tyle z Lo jest taki
przyjaciel, jak z koziej dupy saksofon. Facet jest w pełni świadom
uzależnienia swojej współlokatorki i non stop je wykorzystuje, wyzywa ją, otwrcie
sugeruje, że ta jest łatwa, puszczalska, itp. W prawdzie w dalszej części książki autorki próbowały wytłumaczy jego
zachowanie, ale ja tego wyjaśnienia nie kupuję, ni cholery. Przez absurdalność
przyjaźni łączącej Lo i Lily lektura Podwójnej
namiętności potwornie męczy. Serio.
Drugim z kolei największym problemem, który wpłynął na moją ocenę tej książki
była proporcja trwania w nałogu do walki
z nim. Liczyłam, że to rozłoży się jakoś po połowie – przez pół książki
bohaterowie będą się staczać i zatracać w seksie i alkoholu coraz bardziej, a
potem wydarzy się coś, co sprawi, że zaczną walczyć ze swoimi uzależnieniami. Tymczasem przez niemalże całą książkę
Lily i Lo są mniej więcej na tym samym poziomie uzależnienia, a gdzieś tam hen,
hen na samym końcu dostajemy kilkuzdaniowe relacje na zasadzie „od pójścia na odwyk
minęło pięć dni, to były ciężkie dni bo to, to i to, a do tego czułam to, to i
tamto”. Tyle. Zero skupienia się na terapii, odwyku, na jakimś aspekcie
psychologicznym nimfomanii i alkoholizmu. Nic. Po prostu przez ponad
trzysta stron Lo wypija średnio dwie szklanki whiskey na stronę, a Lily uprawia
seks minimum raz dziennie, a potem w ułamku sekundy po pewnym… no, nazwijmy to
plot twistem, postanawiają zmienić swoje życie. Hip hip, hura! :/
Prawdę mówiąc mam jeszcze od
groma zarzutów. Począwszy od orgazmu
osiągniętego od samego patrzenia na faceta na siłowni lub na kelnera na jachcie
(serio, orgazm bezdotykowy wywołany patrzeniem na typka pytającego, czy nie
trzeba ci przynieść soku albo drinka – takie rzeczy tylko w Podwójnej namiętności!), przez przewidywalne zwroty akcji (pojawia się
tu „tajemniczy wątek”, który rozgryzłam jakoś rozdział po tym, kiedy poznałam
bohaterów, którzy są w niego zamieszani), kończąc na ciągłym podkreślaniu jacy to nasi bohaterowie nie są bogaci, jak to
nie śpią na hajsie (swoich rodziców) i nie podcierają się banknotami, ale myślę, że i bez tego się obejdzie więc
może przejdę do nieco jaśniejszych stron Podwójnej
namiętności.
W książce pojawia się postać Connora
i jest to absolutnie świetny bohater
drugoplanowy. Zalatuje mi trochę Sherlockiem, tym granym przez Cumberbatcha. Jest piekielnie
inteligentny, ma specyficzne poczucie humoru i średnio umie w relacje
międzyludzkie. Znaczy się umie, ale na swój sposób. Connor był moim zbawieniem i jedyną odsieczą w tym kanale, jakim okazała
się Podwójna namiętność. Podobno
autorki napisały też osobne serie o siostrach Lily więc zakładam, że w jednej z nich pojawi się postać Connora – po tę książkę
sięgnęłabym z przyjemnością właśnie ze względu na tego pana oraz powiązaną
z nim w pewien sposób siostrę Lily, która może okazać się o wiele ciekawsza od głównej
bohaterki Podwójnej namiętności.
No, to plusy mamy już
zaliczone. Szybko poszło.
Podsumowując: miało być pięknie, a wyszło jak zawsze. Liczyłam na niezły erotyk z ciekawymi
postaciami o ciężkiej przeszłości, a dostała jakieś wypaczone uniwersum, w
którym poniżanie kobiet jest na porządku dziennym, seks przestaje być czymś
osobistym, a przyjaźń na śmierć i życie to jakaś parodia. Jeśli myślicie,
że poczytacie o walce z nimfomanią i alkoholizmem, to jesteście w bledzie.
Jeśli myślicie, że poznacie przebieg rozwijania się tych nałogów – pudło, nie
tędy droga. Właściwie nie wiem co może
wam dać ta książka. Nawet głupiego relaksu i odmóżdżenia od niej nie
dostaniecie, a to jest coś, czego ja na przykład od erotyku oczekuję, bo po to
po niego sięgam. Szczerze? Możecie sięgnąć po Podwójną namiętność żeby się ukarać za podjadanie słodyczy na
diecie albo za przechodzenie na czerwonym świetle. Innego zastosowania dla tej
książki nie znajduję.
Zadam dość głupie pytanie: skusicie się mimo wszystko? Kto z was ma ochotę sprawdzić, czy jest aż tak źle? xD No dawajcie! Wiem, że zaglądają tu tacy szaleni, odważni masochiści <3
Buziaki ;*
Ula
Tłumaczenie: Marzena Reyher
Ilość stron: 368
Data premiery: 19.09.2018
Wydawnictwo: W.A.B.
*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4859635/addicted-podwojna-namietnosc
Boże ryczałam ze śmiechu czytając tę recenzję! Wiebię cie kobieto.
OdpowiedzUsuńA tego Old Smugglera to bym przygarneła. Wyślesz mi poczta?
Gdybyś poleciła, to może bym się zastanowiła. Ale wybacz, taka szalona to ja nie jestem. Poza tym bardzo rzadko sięgam po ten gatunek 😛 pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńNaprawdę nieźle się umówiłam. 😊
OdpowiedzUsuńTy biedna się męczyłaś (i naprawdę Ci współczuję), a ja miałam niezłą polewkę, gdy oglądałam Twoje story na Instagramie. Wynikało z niego, że ta książka jest tak absurdalna, tak pełna sprzeczności i tak... obrzydliwa, że po prostu dziwię się, jak ludzie mogą mówić o niej dobrze!
OdpowiedzUsuńNie pojmuję też celu powstania tej książki, chociaż wiem, że rozrywka to rozrywka...
Ściskam,
Iza Heavy Books
Świetna recenzja, bawiłam się przy niej lepiej niż czytając niejedną książkę xD masz talent :)
OdpowiedzUsuńMiałem styczność z tą książką. Niezwykle dziwaczna jest.
OdpowiedzUsuń