Strony

czwartek, 12 kwietnia 2018

O ghyr, dobre to było! | Wiedźma Opiekunka, Olga Gromyko


Cześć Osiołki!
Jeju, jak na dworze jest pięknie! Nie wiem, czemu tak mnie to cieszy – dziś rano obudziłam się zakatarzona i na wpół martwa z przeziębienia… ale mimo wszystko jakoś tak aż chce się żyć, kiedy za oknem zamiast śniegu/błota widać słoneczko i pierwsze krokusy <3 A skoro już napawa mnie taka chęć do działania, to postanowiłam skrobnąć recenzję Wiedźmy opiekunki, czyli drugiego tomu Kronik Belorskich  autorstwa Olgi Gromyko.



Wszystko zaczyna się od egzaminu na czarodzieja – i już tu Wolha da popis swoich umiejętności, przez co wyląduje… na królewskim dworze. Ale czy zagości tam na długo? Gdzie poniosą nogi (a raczej klacz) naszą rudowłosą W.Redną wiedźmę? Jakie przygody i przeszkody potka na swojej drodze? Co stanie się z Lenem i Wolhą? Jaki potwór skrywa się na bagnach? Kim okażą się tajemniczy rozbójnicy? Nie oczekujcie ckliwych, wzruszających scen z romansów. Nastawcie się na moc magii i humoru, jaki potrafi zapewnić tylko Olga Gromyko ;)


To może ja zacznę trochę nie po kolei, bo od mojego największego zarzutu, dobrze?

Ja się pytam: gdzie jest Len?!  Serio, to jest mój największy, najpoważniejszy i najbardziej zasmucający foch na Gromyko. W pierwszej części (jeśli ciekawi was recenzja ---> KLIK!) zakochałam się w wampirzym władcy Dogewy i przyznaję bez bicia, liczyłam na to, że w kontynuacji będzie go pełno. Czekałam na to. A tu klops. Len poplątał się tu i ówdzie na początku książki, a potem przepadł jak kamień w wodę. Fakt faktem, że to dało kopniaka akcji i bez jego zniknięcia ze stron powieści nie dostałabym wszystkiego tego, co mnie (tradycyjnie, jak to u Gromyko) zachwyciło, no ale mimo wszystko, mogłoby być tu więcej Lena. Kurcze, no jakieś retrospekcje, wspominki chociaż! :<  Nie traktujcie jednak tego zarzutu bardzo serio, bo…

 
To był czysty fart, że w biedrze na Wielkanoc sprzedawali... zimne ognie xD I tak oto "wyczarowałam" pulsary, a przynajmniej jakoś tak wyobrażałam sobie je, kiedy tworzyła je Wolha ;)


…bo Gromyko nie zostawia nas z niczym :D. W zastępstwie za Lena dostajemy innego uroczego wampira, chociaż ten też pojawia się dopiero gdzieś tak w drugiej połowie książki raczej. Rolar trafił w me gusta, bo był z charakteru rażąco podobny do mojego osobistego lubego, tego z prawdziwego świata :’’). Wrednialec nieustannie stroił sobie głupie żarty zarówno z Wolhy, jak i Orsany, czyli najemniczki, która również towarzyszyła wiedźmie w jej przygodach. Jednakże głupie żarty okraszone były taką dawką uroku osobistego, że nie dało się nie puszczać mu ich płazem. Tak więc drogie panie, nie lękajcie się! Brak obiektów do wzdychania wam nie grozi, już Gromyko o to zadbała!


Zaczęłam jakoś nie po bożemu, ale już to koryguję. Fabuła. Cóż, znów jest dobrze. Autorka przegania W.Redną wiedźmę od przygody, do przygody, pakuje ją z jednych problemów w drugie, a wszystko to opisuje z właściwymi dla siebie humorem i lekkością. Tak samo jak w przypadku Zawodu: wiedźmy przez tę książkę się płynie i nie ma tu mowy o jakichś zastojach czy chwilach znudzenia. Ja kombinowałam jak koń pod górkę, aby móc czytać przy każdej nadarzającej się okazji – tachałam ze sobą Wiedźmę na weekend do chłopaka, do szkoły, podczytywałam fragmenty w autobusie czy pod ławką na geografii. Cóż, jakoś sobie trzeba radzić w maturalnej klasie xD

Jeśli chodzi o humor, to odniosłam wrażenie, że ten z pierwszej części był używany gęściej i jakoś tak… punktowo? Chodzi mi o to, że w Zawodzie: wiedźmie miałam multum zaznaczonych cytatów, które spokojnie mieściły się na grafikach do recenzji (dłuższych też oczywiście ;)). Tutaj natomiast automatycznie nie zaznaczałam zabawnych miejsc, jeśli wiedziałam, że będą zbyt długie jak na zamieszczenie w poście… i tym sposobem mam raptem 6 fragmentów. Nie oznacza to jednak, że Wiedźma opiekunka jest słabsza pod tym względem, absolutnie! Po prostu tutaj humor częściej przejawia się w sarkastycznych opisach i przemyśleniach albo dłuższych sytuacjach. Zrozumieliście cokolwiek? Błagam, powiedzcie, że tak xD




Już troszkę mówiłam o bohaterach, ale wyłącznie tych męskich… no a przecież należy wypowiedzieć się na temat tytułowej wiedźmy! Co tu dużo gadać? Jeśli macie dość durnych, irytujących  rozmemłanych bohaterek to Wolha będzie dla was wytchnieniem. Dziewczyna jest bystra, zabawna, nie ma w sobie tego durnego babskiego pierwiastka głupoty, jakim często gęsto cechują się książkowe kobietki. Pomimo magicznych mocy i niezaprzeczalnej inteligencji W.Rednej wiedźmie daleko do ideału. Lubi zrobić komuś na złość, czasami (a nawet dość często) pakuje się w przeróżne tarapaty przez swój niewyparzony język… i to jest kolejną zaletą tej postaci. Szczerze? Ciężko mi wyobrazić sobie, że ktoś mógłby jej nie polubić. Ja ją uwielbiam, zdecydowanie <3.

Oprócz wiedźmy na uwagę zasługują jeszcze dwie panie. A w zasadzie, to jedna pani i jedna klacz ;).

Pierwsza z nich to Orsana, o której już wspominałam. Jest to dziewczyna z innego państwa, co Gromko świetnie podkreśliła używając w wypowiedziach tej bohaterki innego języka. (Inna sprawa, że mało co z tych wypowiedzi rozumiałam, bo to było trochę jak czytanie tekstu po czesku – kilka słów brzmiało jakoś znajomo i mogłam się domyślać o co chodzi, ale reszta była tak dziwaczna, że nigdy do końca nie wiedziałam, czy dobrze kombinuję z tłumaczeniem rozmów Orsany i Wolhy xD.) Najemniczka od samego początku skrywała pewną tajemnicę i z początku kiedy prawda wyszła na jaw byłam ciut zawiedziona – sama stawiałam na inne wyjaśnienie, które wydawało mi się znacznie ciekawsze, ale kilkadziesiąt stron dalej, kiedy światło dzienne ujrzał inny sekret okazało się, że to „moje” rozwiązanie wykluczałoby sekret nr.2, a ten był… wow, ten był czymś czego zupełnie się nie spodziewałam!

Chyba troszkę odbiegłam od tematu xD Wracając więc do naszych pań: nie mogę przemilczeć roli, jaką w książce odgrywa Smołka, czyli kobyłka Wolhy! Ten koń był (dosłownie) magiczny <3. Wiecie jaką sztuką jest stworzyć postać (czy koń to też postać?), która na stronach powieści nie wypowiada ani jednego słowa, co najwyżej rży i parska… a czytelnik ma wrażenie, jakby ów niema postać komentowała wszystko, czego jest świadkiem? Takie właśnie odnosiłam wrażenie przy każdej wzmiance o Słomce. Uwielbiam tę klacz! Jest rozbrajająca, bezczelna, komiczna i żre wszystko jak odkurzacz. Jak koni nie lubię, tak tą bestią bym nie pogardziła <3.





Jeśli o magię chodzi, to Gromyko znów nie zawodzi. W całej historii roi się od nadnaturalnych istot, począwszy od zwykłych krasnoludów i wampirów (oczywiście), przez trolle, bagienne zjawy, matamorfy (zdradziłabym wam coś więcej, ale to byłyby spoilery. W każdym bądź razie wątek metamorfów jest genialny!), jest nawet leszy na wygnaniu… czyli po prostu znajdziecie tu wszystko to, co tygryski lubią najbardziej ;) Nie będę po raz kolejny opisywać zasad rządzącym światem magii, robiłam to w recenzji tomu pierwszego. W każdym razie niezmiennie ma to sens, jest logiczne i ciekawe. Trzyma się kupy, o.

                                                                                          
Skoro nie ma Lena, to i nie ma wątku romantycznego w zasadzie – tak tylko nadmienię, bo wiem, że część z was ma na niego alergię ;). Są za to spiski, tajemnice, zagadki i wiele, wiele więcej, a to wszystko w cudownej Belorii, która jest taka… swojska. Świat wykreowany przez Gromyko pachnie mi wsią, ale nie taką wsią XXI wieku. Taką z średniowiecza, sami rozumiecie – chaty kryte strzechą, klepiska, ludzie skupiający się dookoła ognisk przy traktach nocą, wszechobecne karczmy, w których zawsze dzieją się najciekawsze chryje… klimat jest genialny. Liczymy go więc na kolejny ogromny plus… i tym samym zakończmy tę (i tak zdecydowanie zbyt długą) recenzję.


Nie muszę chyba mówić, że polecam wam sięgniecie po Kroniki Belorskie, prawda? Ten humor, ta akcja, ci bohaterowie, ta lekkość w czytaniu… oj, no po prostu ilość zalet sprawia, że piekielnie warto zarwać z nią nockę!


Ja właśnie zabieram się za trzeci tom (właściwie, to już go dość konkretnie nadgryzłam i jest dobreńki <3), a wy? Skusicie się na przygodę w towarzystwie W.Rednej wiedźmy? ;)


Całuje!
Ula ;*


Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierowy księżyc ;)

8 komentarzy:

  1. Czytałam już jakiś czas temu tę serię i przepadłam kompletnie :D Muszę ją sobie odświeżyć w najbliższym czasie dla samego ubawu i czystej przyjemności z tej lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czytałaś w tym ślicznym wydaniu od Papierowego, czy w tym starszym (bodajże Fabryki słów, ale nie dam sobie teraz ręki uciąć :/)? ;)

      Usuń
  2. Jak może wiesz, czytałam pierwszy tom i "troszkę" się rozczarowałam. Miałam chyba za duże oczekiwania, które niestety nie zostały spełnione. Koniec końców nie było źle, ale liczyłam na więcej.
    I tak teraz czytam sobie tę twoją recenzję i wiesz co stwierdziłam? Dam Gromyko jeszcze jedną szansę. A w zasadzie to dam wiedźmie jeszcze jedną szansę-biorę się dziś za tę pierwszą część. Już wiem, czego mam się spodziewać, więc zobaczymy. Po drugi tom też sięgnę. A nuż mi się spodoba! Jeśli nie to wówczas sobie odpuszczę.

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem wiem, pamiętam ;). To mogło być przez to, że starłaś się z skumulowanym zachwytem moim i Kasi, a jednak to stawia książce wysoko poprzeczkę. Ale jak dla mnie Wolha zasługuje na drugą szansę. Humor drugiego tomu jest nieco inny, niż ten w tomie pierwszym, z resztą cała książka poprowadzona jest troszkę inaczej, więc może akurat drugi tom podejdzie ci bardziej? Na to liczę <3 ;*

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziecko drogie, twoja recka tego tomu wisi od jakiegoś roku pewnie na twoim blogu xD No, może od kilku miesięcy :') Ale to już ustaliłyśmy XDDDDD

      Usuń
  4. Nie czytałam, ale muszę przyznać, że jestem bardzo ciekawa tej serii :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  5. A nie jest to mój gatunek, ale najważniejsze, że Tobie się podobało. 😊

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)