Sarah J. Maas
Sięgnęłam po Dwór
cierni i róż, aby zaleczyć książkowego kaca po Pojedynku (M. Rutkoski). No i
się zawiodłam. Zawiodłam się, bo zamiast lekarstwa w postaci prostej,
przewidywalnej historyjki dobrej na uspokojenie rytmu serca otrzymałam
kolejnego kaca. I to potężnego. Czytać zaczęłam w poniedziałkowy wieczór, tak
dla zabicia czasu. Gdy z zapartym tchem dotarłam do ostatniej strony i
spojrzałam na zegarek była 03:49, środa. Dwór cierni i róż skradł mi półtorej
doby, a ja nawet się nie zorientowałam! Jak mu się to udało? Zaraz Wam
wyjaśnię, ale nie tak szybko. Zacznijmy od fabuły ;).
Po utracie całego
majątku Feyre wraz z dwiema siostrami i ojcem jest zmuszona zamieszkać w
ubogiej chatce wśród wieśniaków. Głowna bohaterka jest związana przysięgą,
złożoną umierającej matce. Feyre obiecała, że zaopiekuj się swoją rodziną. Gdy
zimą ich zapasy żywności kończą się dziewczyna wyrusza na polowanie, jednak
zdesperowana zapuszcza się w las głębiej niż dotychczas. Feyre dociera w
okolice niewidzialnego muru oddzielającego świat ludzi od krainy zamieszkałej
przez magiczne istoty, Fae. Natrafia tam na potężnego wilka, którego zabija
strzałem z łuku. Jednak już niedługo przekonuje się, że nie był to zwykły ssak.
W noc po zabiciu wilka do chatki przybywa rozwścieczona bestia i zażąda
zadośćuczynienia za zabicie jednej z magicznych istot. Ceną za śmierć wilka ma
być życie Frey. Potwór daje jednak
dziewczynie wybór: może zostać zamordowana, lub pójść wraz z nim za mór
dzielący świat ludzi od Prythianu i zamieszkać wraz z nim na zawsze. Feyre
wybiera życie wśród magicznych istot. Gdy wraz z bestią dociera do jego dworu,
ten zmienia swoją postać i ukazuje się dziewczynie jako Tamlin, jeden z Fae
Wysokiego Rodu. Freya, przerażona konsekwencjami swojego czynu rozpoczyna swoje
życie w świecie, który jak się dowiadujemy cierpi z powodu tajemniczej zarazy;
świecie pełnym magii i piękna, ale też spisków i czyhających na nią
niebezpieczeństw. Jakich? Przekonajcie się sami, nie chcę psuć wam zabawy ;).
Jak wspomniałam we
wstępie nie tego się spodziewałam. Gdy przeczytałam wzmiankę o połączeniu
Pięknej i Bestii z legendami o czarodziejskich istotach uznałam, że mam przed
sobą kolejną interpretację baśni. Rozumiecie: były już kopciuszki, śpiące
królewny, przyszedł czas na historię Belli - gadające świeczniki i filiżanki,
magiczna róża pod kloszem, zła bestia i dziewczyna kochająca książki. I
właściwie z początku na to się zapowiadało. Upss! Zmyłka. Żadnych gadających
filiżanek się nie doczekałam. I chwała niebiosom! Historia Feyre i Tamlina była
obłędna między innymi dzięki trzymającej w napięciu akcji, pełnej
niespodziewanych zwrotów. Owszem, trafiły się wątki i tajemnice, których
rozwiązań się domyślałam, jednak było ich tak niewiele, że nie warto się przy
nich zatrzymywać. Opowieść stworzona przez panią Mass intryguje, wciąga i nie
pozwala na odłożenie książki. Czarodziejskie Fae są jak haust świeżego
powietrza po tych wszystkich historiach o wampirach, elfach i wilkołakach.
Lekkość, z jaką pochłania się kolejne rozdziały zadziwia. Przez 524 strony ani
przez moment nie poczułam znudzenia. Autorka doskonale przeplatała ze sobą
wątki, pozwalała mi zatęsknić za ulubionymi postaciami, aby w odpowiednim
momencie zaspokoić moją ciekawość ich dalszych losów. Nie czułam niedosytu. Nie
czułam przesytu. Wszystko było idealnie wyważone, za co pani Mass należą się
gromkie brawa.
Kolejnym
niezaprzeczalnym atutem, jest świat stworzony przez autorkę Dworu cierni i róż.
Och, nawet nie wiem jak Wam to opisać! Atmosfera książki jest bajeczna. Mass
pobudza wyobraźnię czytelnika niesamowitymi opisami, z których wylewa się
strumieniami magia Prythianu. Wystarczy chwila nieuwagi i człowiek zapomina o
gotującej się wodzie w czajniku,czy dzwoniącym telefonie w sąsiednim pokoju.
Jednym słowem świat dookoła znika, a czytelnik zostaje wciągnięty do krainy
pełnej pięknych Fae oraz przerażających potworów z piekła rodem. To, jak
autorka opisuje otoczenie widziane oczami Feyre jest tak malownicze i
empiryczne, że obrazy same ukazują się przed oczami czytającego. Wszystkie te
barwy i dźwięki… coś pięknego!
Jeśli chodzi o
bohaterów powieści to zapewniam, że i tutaj pani Mass spisała się na medal.
Postacie są stworzone w taki sposób, że (z jednym mrocznym wyjątkiem) nie da
się ich nie lubić. Feyre podziwiałam za upór i odwagę, oraz to, jak poświęcała
się dla swoich bliskich. Polubiłam jej niepokornego ducha i brak umiejętności
trzymania języka za zębami. Jeśli chodzi o książkową Bestię, czyi Tamlina, to
od początku wzbudził moją sympatię, taką malutką. Jakiś był taki nieporaaadny w
staraniach zdobycia serca Feyre, a te jego wybuchy gdy mu odmawiała… Urocza
Bestyjka ;). Ale nasz piękny Fae z czasem się rozkręcił, a wtedy kibicowałam mu
już całą sobą. Zdobył mnie swoją odwagą i tymi zielonymi oczami. Jednak
bezapelacyjnie moimi ulubionymi bohaterami zostali (o dziwo) nie ci głowni,
lecz ci drugoplanowi! A mowa tu o
Lucienie i Ryshandzie. Obaj byli tak fenomenalnie sarkastyczni, tak
przekorni i odważni, że z utęsknieniem, czekałam na ich ponowne pojawienie się,
a gdy już się doczekałam, to czy tego chciałam, czy nie uśmiech wypływał na
moje usta i nie znikał, póki wątek moich ulubieńców nie schodził na dalszy
plan. Właściwie nawet dla czarnego charakteru znalazłam szczyptę zrozumienia,
chociaż nie na tyle dużą, aby nie życzyć mu śmierci. Zdziwieni? Naprawdę, to
możliwe! Jednak nie mogę zdradzić wam nic więcej, sprawdźcie sami. Warto
;).
Co jeszcze? Chyba
warto wspomnieć, że pani Mass wzbogaciła historię o delikatną nutę erotyzmu.
Nie nie Moi Drodzy, nie obawiajcie się! Nie grozi wam nic odpychającego i
wulgarnego. Każda ze scen jest napisana tak, abyście poczuli żar i chemię
pomiędzy bohaterami, ale wszystko jest odpowiednio wykalkulowane. Perfekcyjnie.
Seks ubrany w słowa przez autorkę jest wyrazem miłości bohaterów, a nie dziką
rządzą, czy czymś w tym rodzaju. Muszę przyznać, że to również się udało Sarze
J. Mass.
Podsumowując: Dwór cierni i róż czyta się piekielnie lekko. Nie ma momentów słabszych i gorszych, historia jest całością. Mass przeplata wydarzenia straszne, jak chociażby walkę z potworami, nicią utkaną z wyśmienitego humoru (który notabene w dużej mierze zapewniają moi dwaj ulubieńcy ;)). Z całego serca polecam tą pozycje wszystkim poszukiwaczom ucieczki od szarej,
nudnej codzienności. Zaręczam, że gdy wkroczycie już na Dwór cierni i róż,
otaczająca Was rzeczywistość zniknie, a Wy dostaniecie przepustkę do krainy tak
barwnej, że jeszcze długo po opuszczeniu tego świata będziecie wspominać
wydarzenia przeżytą wraz z Feyre i Tamlinem. A później nie zostanie wam nic
innego, jak czekać na wydanie kolejnych tomów serii. Bo Dwór cierni i róż jest
zaledwie początkiem tej niesamowitej historii. Ja już nie mogę się doczekać, aż
będę mogła poznać dalsze losy magicznych istot z Prythianu ;).
A co Wy sądzicie o takiej Pięknej i Bestii? Skusicie się? A może już ją czytaliście? Czekam na Wasze opinie w komentarzach ;)
A co Wy sądzicie o takiej Pięknej i Bestii? Skusicie się? A może już ją czytaliście? Czekam na Wasze opinie w komentarzach ;)
Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga ;).
A skoro już tu jesteś, to proszę, poświęć minutkę i zostaw po sobie ślad w komentarzu ;)
A! I zostaw, proszę, link do swojego bloga, z pewnością wpadnę i się rozejrzę ;*
Szczerze polubiłam tę pozycję i chyba bardziej mnie oczarowała niż ,,Szklany Tron", który również znajduje się w moich ulubieńcach. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
GeekBooks
Mam tak samo! Aczkolwiek "Szklany Tron" dopiero zaczęłam, może jeszcze się rozkręci, taką mam nadzieję ;)
Usuńuwielbiam Sarah J. Maas, dlatego Dwór Cierni i Róż mam w obowiązkowych planach. co do Szklanego Tronu, o którym pisałaś w komentarzu u mnie: początek był w porównaniu do kolejnych tomów dosyć słaby, gdyby nie wzmianka o magii, odłożyłabym ją na bok. Na szczęście ten wątek jest rozwijany w kolejnych tomach. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSkoro mówisz, ze będzie więcej magii, to czytam dalej i czekam na emocje, które Mass wywołała u mnie Dworem Cierni i Róż ;)
UsuńJeszcze nie czytałam nic tej autorki, ale jest tak zachwalana, że mam zamiar to zmienić ;) Nie wiem tylko czy zacząć od "Szklanego tronu" czy może jednak od "Dworu cierni i róż",do którego mnie teraz przekonałaś :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam *.*
Mnie póki co Szklany tron nudzi i męczy. Historia jest dobrze wymyślana, ale jakoś kulawo napisana, brak mi w niej płynności. Niedługo o tym napiszę więcej ;) Jeśli chcesz zapoznać się z stylem pani Mass to wg mnie lepiej zacząć od Dworu. W mojej subiektywnej opinii jest o niebo lepszy, świat jakiś ciekawszy, barwniejszy i lepiej opisany, wątek miłości bardziej poukładany i zrobiony tak, że widzisz jakie wydarzenie sprawiło, że bohaterowie się zbliżyli do siebie, a jakie ich oddaliło od siebie itd. W szklanym tronie mi tego brakuje, za dużo jest niedopowiedzeń w stylu "minęły 3 tygodnie spędzone na spacerach i rozmowach (jakich rozmowach, o tym się nie dowiemy). Ja to się w nim chyba zakochałam przez te (nieopisane) trzy tygodnie, i w sumie to bym go sobie pocałowała. Już wcale nie jest dupkiem, którym był dwie strony (i trzy tygodnie) wcześniej". Chociaż może przez to, że Dwór cierni i róż mi się tak piekielnie spodobał oczekiwałam od Szklanego tronu podobnego poziomu i stąd mój zawód? Możliwe.
UsuńKurcze kolejny epos mi tu powstał, i znów w odpowiedzi na Twój komentarz :O. Musisz mi wybaczyć, ma jakiś nieludzko produktywny dzień najwidoczniej :)
Buziaki ;*
Bardzo dziękuję za odpowiedź, mi tam nie przeszkadza, że taki długa. Dobrze się Ciebie czyta :D Jak będę miała okazję to zabiorę się za "Dwór cierni i róż" przed "Szklanym tronem". Jeszcze raz dziękuję za radę :)
Usuńjejku jak miło <3 Polecam się na przyszłość :D
UsuńPo takiej dobrej recenzji muszę po tę książkę koniecznie sięgnąć (mimo że mam cały zapas czekających w kolejce do przeczytania) ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mam tą książkę na swojej półce od dawna,a le jeszcze jej nie czytałam i mam plan zrobić to jeszcze we wrześniu. Czytałam wiele recenzji na jej temat i niestety wiele było negatywnych, ale mam nadzieję, że mnie się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Dominika z Books of Souls
Dość dobra książka, jednak pisana pod konkretnego czytelnika.
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka ma typowo dziewczęce przemyślenia (działa dużo doroślej niż myśli). Abstrahując od sexu bardziej pasuje na 15 niż 19-latkę.
Pierwsza część książki niesamowicie irytująca, wytrwałem w lekturze wyłącznie dzięki komentarzom zapewniającym, druga jej część wprowadza więcej dynamiki.
Podsumowując, jeśli jesteś nastolatką spragnioną magicznego świata to ta książka jest dla Ciebie.
Jeśli jednak czytając starasz się identyfikujesz się z głównym bohaterem, to odradzam lekturę facetom - szczególnie (jak ja) już mocno pełnoletnim.