Czołem Kluchy!
Nie pamiętam kiedy ostatnio sięgnęłam po romans/obyczajówkę polskiej
autorki. Jakoś się ich cykam i nie jestem w stanie nic na to poradzić. Nie do
końca wiem jakie zaćmienie musiało panować w moim umyśle, kiedy brałam do recenzji
Adama,
czyli powieść autorstwa Agaty
Czykierdy-Grabowskiej. Czy ta decyzja była błędem? Czytajcie, a się
dowiecie (no przecież nie mogę zdradzić wam tego we wstępie!) ;).
Gdy do domu jej rodziców trafia
nowy, prawie pełnoletni podopieczny dziewczyna nie spodziewa się jak wiele
będzie mu zawdzięczać. Adam ma spędzić w domu tymczasowym kilka miesięcy, aż do
osiągnięcia pełnoletniości. Chłopak stara się walczyć ze swoją przeszłością,
która nie daje mu o sobie zapomnieć. Nie domyśla się nawet, że lekarstwo na
jego lęki i złe wspomnienia mieszka obecnie pod tym samym dachem, na stryszku. Miłość,
która pojawi się pomiędzy nim, a córką właścicieli domu nie była częścią jego
planu, ale była najlepszą rzeczą, jaka go w życiu spotkała. On był tym samym dla
niej, dla dziewczyny, która czuła zbyt mocno. Ale czy ich związek ma jakiekolwiek szanse na przetrwanie, skoro
przeszłość upomina się o chłopaka? Jak zakończy się ich historia? Na ile
sposobów jedna osoba może uratować życie drugiego człowieka?
Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i zupełne nie wiedziałam
czego mam się po niej spodziewać. Pierwszą
rzeczą, jaka zwróciła moją uwagę, to lekkość z jaką czytało mi się tę książkę.
Tak się akurat złożyło, że wzięłam się za Adama
na dzień przed początkiem (niespodziewanego dla mnie) remontu w moim domu, a
więc na lekturę miałam niesamowicie mało czasu. Brałam książkę do rąk
przeważnie dopiero późnym wieczorem i
chociaż zmęczenie robiło swoje, to ze zdziwieniem zauważyłam, że Adam pochłaniał
mnie do tego stopnia, iż kartek ubywało podejrzanie szybko. Myślę, że
Czykierda-Grabowska rzuciła czar na tę książkę i czas. A jeśli nie na to, to na
czytelników. Mówię wam, tak było. Nie zmyślam :D
Spotkaliście się kiedyś z
książką, której główna bohaterka nie ma imienia? Nie chodzi mi o to, że
przedstawia się z pomocą pseudonimu czy czegoś w tym rodzaju. Mam na myśli
książkę, w której ani razu nie pada imię jednej z dwóch najważniejszych
postaci. Nie? A chcielibyście sprawdzić jak to wypada? W takim razie musicie
sięgnąć po Adama. Czaicie, że przez ponad czterysta stron nie
poznałam imienia dziewczyny, która opowiadała historię swoją i Adama? Nawet
zastanawiałam się, czy mi przypadkiem ta informacja gdzieś nie umknęła, ale
nie. Tego imienia nie ma nigdzie. Jest to
na swój sposób fascynujące, oryginalne i jakieś takie… ciekawe. Niby nic, a
jednak ten zabieg, który z pewnością był celowy, robi swoje. Główna bohaterka bowiem
mówi o sobie, że jest niewidzialna, że nie dostrzegają jej ludzie z jej
otoczenia, a ten brak możliwości nazwania jej w jakikolwiek sposób podkreśla to
uczucie, uwydatnia je.
Nie spodziewałam się, że Adam będzie skrywał w sobie tak wiele ciekawych
historii i ciężkich tematów. Począwszy od życia dzieciaków w rodzinie tymczasowej, czyli takim domu, w którym czeka się na adopcję, poprzez
konsekwencje braku rodzicielskiej miłości, przez przemoc i wykorzystywanie
nieletnich… no, jest tu tego naprawdę sporo. Co istotne, te niełatwe i często przemilczane tematy nie obciążają tej
historii. Mam wrażenie, że Agata Czykierda-Grabowska chciała pokazać, że chociaż
byśmy byli w niemożliwie gównianej sytuacji, chociaż byśmy byli raz za razem
kopani w nerki przez życie, to zawsze jest jakaś nadzieja i trzeba się jej
trzymać. Trzeba żyć mimo wszystko.
Tak jak wspomniałam, w książce pojawia się wątek domu przejściowego
(tymczasowego? Jak na złość nie mogę znaleźć w książce jak oni to tam nazywali
xD). Matka głównej bohaterki nie mogąc
mieć więcej własnych dzieci zdecydowała się na „pomaganie” i przygarnianie tymczasowo
dzieci z domów dziecka. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim wątkiem w książce
i prawdę mówiąc mocno mnie on zaciekawił. Z jednej strony wydawało mi się
świetną sprawą, że dzieciaki nie musiały siedzieć w sierocińcu, że dostawały
możliwość pożycia normalnym, domowym życiem. Z drugiej jednak strony pobudki,
które kierowały matką głównej bohaterki (właśnie doszłam do wniosku, że ten
brak imienia strasznie utrudnia napisanie sensownej recenzji xD) były tak
chore, a ona sama była tak egoistyczna i nieczuła, że… szczerze? Jeśli nie ciekawi was wątek miłości Adama i Dziewczyny, to
może zainteresuje was kwestia tymczasowego domu dla sierot. Jak dla mnie było
to coś ciekawego, nieco innego.
Bezimienna Dziewczyna miała talent do snucia opowieści. Opowiadała je
dzieciakom, kiedy te nie mogły zasnąć. Jejku,
jakie te jej bajki były magiczne! Żadne tam banalne Jasie i Małgosie czy inne
Czerwone kapturki, nic z tych rzeczy! Główna bohaterka opowiadała o sobie i
o Adamie ale w tak baśniowy i niezwykły sposób, że ktoś niewtajemniczony nie
domyśliłby się o kim mowa. Każda z tych historii niosła za sobą jakiś morał i
miała znaczenie dla dalszych losów bohaterów. Ogromni spodobał mi się zabieg wplecenia bajek na dobranoc do tej
powieści. Mnie one oczarowały, absolutnie.
A co z tytułowym Adamem?
Hmm… jest to postać bardzo złożona. Momentami
wydawał mi się lekko przerysowany, zbyt idealny. To, co ten chłopak
przeszedł powinno (moim zdaniem) pozostawić w nim więcej szkód i znamion, ale
może to o to chodziło, może chciano podkreślić jaki to Adam był dzielny, dobry
i silny wewnętrznie? Nie zmienia to
faktu, że tytułowy bohater książki był piekielnie intrygujący, a jego historia
sprawiała, że nie szło się oderwać od lektury. Tak więc chociaż mógłby być
bardziej pokiereszowany, to… wybaczam autorce tę lekką idealizację, bo z Adama
był kawał niezłego ideału <3
Mam jeden zarzut do tej
historii, tylko nie bardzo wiem jak ubrać go w słowa tak, aby uniknąć spoileru,
ale postaram się. Otóż w historii Adama pojawia
się pewne wydarzenie mocno kolidujące z prawem. Główna bohaterka wybiela
go, idealizuje i zupełnie zlewa fakt, że Adam zrobił coś złego. Usprawiedliwia czyn,
który dla mnie mimo wszystko jest niewybaczalny, niezależnie od okoliczności. Nie
chcę zdradzić wam nic więcej. Jest to
zaledwie ułamek z całej książki, więc teoretycznie można przymknąć na to oko,
ale mnie to jakoś zirytowało. Nie powinno
się kurcze mówić, że złe jest dobre, bo pokonało większe zło, prawda?
W zasadzie to wszystko, co miałam wam do przekazania. Adam
to bardzo przyjemna i wciągająca powieść. Jest w niej kilka drobiazgów, które odróżniają
ją od innych obyczajówek. Wydaje mi się, że jest to książka idealna na te piekielne
upały. Połowa akcji toczy się w zimie, więc aż miło jest przynajmniej swoje
myśli ochłodzić śniegiem, który prószy na stronach powieści xD. Czy Adam
przypadł mi do gustu? Jak najbardziej. Czy podbił moje serce? Niekoniecznie, ale
był całkiem blisko celu ;) Ja po prostu za mało romansowa jestem, ale dla
tych z was, którzy lubują się we wzruszających, łapiących za serca historiach będzie
to strzał w dziesiątkę ;).
Łapka w górę, kto się skusi i
sięgnie po historię o ptaku, który zamieniał się w chłopca i o dziewczynce,
która czuła za bardzo? :D
Buziaki!
Ula ;*
Dla mnie ta książka okazała się wspaniała. 😊
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam co jakiś czas trafiam na książkę z bezimennym głównym bohaterem... ale tytułu w tym momencie za nic nie podam. XD
OdpowiedzUsuńO proszę, brzmi naprawdę ciekawie :D Nie spotkałam się dotychczas z książką, w której główna bohaterka nie miałabym imienia. Wydaje się to intrygującym zabiegiem.
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza myśl kiedy poznałam tytuł posta -autorka zapomniała o takiej ważnej rzeczy, ale skoro piszesz, że to celowy zabieg to rzeczywiście ciekawe. :) Książka wydaje się cirkawa, może się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńW "Rebece" Daphne du Maurier główna bohaterka też nie ma imienia, swoją drogą bardzo tę powieść polecam ;> jestem ciekawa co to za wydarzenie kolidujące z prawem, Adama na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nastawiłam się na historię, która wbije mnie w fotel i tu nieco się zawiodłam. Ja właśnie dość długo czytałam tę książkę. Na pewno jest to lektura godna poznania, aczkolwiek mnie nie chwyciła za serce, jakbym tego chciała.
OdpowiedzUsuńJa też wybitnie rzadko sięgam po polskich autorów ale ta książka już od dnia premiery jakoś mnie zainteresowała. Ciekawi mnie ten motyw nie zdradzania imienia głównej bohaterki - chociaż z drugiej strony nie rozumiem czemu ma to służyć ;)
OdpowiedzUsuńJuż sam nagłówek Twojej recenzji intryguje :D W sumie ciekawe zagranie, bo otwiera pole do niespodziewanych manewrów dla autora. Będę mieć oczy otwarte, jeśli gdzieś na nią trafię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Od pierwszych zapowiedzi jestem bardzo ciekawa tej książki, do tego ta okładka bardzo przyciąga. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się przeczytać historię Adama i bezimiennej bohaterki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pasja naszym życiem
Mimo że widziałam w zasadzie same pozytywne opinie o Adamie, wciąż nie mogę się do tej książki przekonać. Nie wydaje mi się, żeby mi się spodobała, bo zwykle tego typu historie mnie nudzą/irytują/doprowadzają do szału. Nie zaprzeczam, że kiedyś z ciekawości po nią sięgnę, ale raczej nieprędko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
BOOKS OF SOULS