Czołem Wicherki!
Chyba zaczęła mi się dobra passa. Dziś przychodzę do was z kolejną
ogromnie pozytywną, a dodatkowo ważną recenzją. Chcę wam opowiedzieć po trochu
o pewnej powieści młodzieżowej, która wybija się na tle innych młodzieżówek
ogromnie wartościowym przesłaniem. Pozwólcie, że zasypię was argumentami, które
przekonają was do sięgnięcia po Drugie bicie serca Tamsyn Murray.
W SKRÓCIE
„Nazywam się Jonny Webb i jestem „robotem”. Zeszłego
lata na trzy i pół minuty stanęło mi serce.” – tymi słowami Tamsyn Murray
wprowadza nas do życia piętnastoletniego chłopca, którego serce nie działa tak,
jak powinno, przez co chłopak od roku żyje w szpitalu, podłączony do mechanizmu
nazywanego Berlińskim sercem, które pompuje za niego krew w jego żyły. Jedyne
co może uratować życie Johnny’ego to znalezienie dawcy, którego serce będzie
odpowiednie dla niego – ktoś musi umrzeć, aby Johnny mógł żyć. Z dnia na dzień
nadzieja chłopca na przeżycie maleje… aż pewnego dnia niespodziewanie lekarz
oznajmia mu, że znaleziono dla niego odpowiedni
narząd.
Niamh to ta „gorsza” z
bliźniąt. Jej brat Leo zawsze jest
zabawniejszy, sympatyczniejszy, mądrzejszy. Leo jest w centrum uwagi, przez co
Niamh musi żyć w jego cieniu. Szczerze tego nienawidzi. Marzy o tym, aby nie
musieć być siostrą Leo… aż do dnia, w którym jej brat ginie w wypadku na jej
oczach.
Drogi Jonny’ego i Niamh skrzyżują się niejednokrotnie. Tylko co z tego wyniknie? Jak to jest żyć ze świadomością, że w twojej piersi bije serce kogoś
innego? Ile trudu trzeba włożyć, aby żyć dalej, pomimo utraty kogoś bliskiego?
Gwarantuję wam, że Drugie bicie serca
odpowie nie tylko na te, ale na o wiele więcej pytań plątających się w
okolicach tematu transplantologii, chorób i śmierci.
ESENCJA
DOBREJ KSIĄŻKI
Wiem, że zazwyczaj recenzję zaczynam od tego jaki styl ma autorka, jak
to się czytało itd., i o tym też wam oczywiście opowiem, ale w tym przypadku chcę zacząć od rzeczy, która moim zdaniem „robi”
tę książkę. Chodzi mi tutaj o mnogość trudnych tematów, które w Drugim biciu serca są poruszane w sposób
niesamowicie prosty do przyswojenia, przejrzysty, a zarazem dający do myślenia.
Na pierwszy ogień Murray
podejmuje się tematyki transplantologii, czyli pośmiertnego oddawania organów. Jest
to temat kontrowersyjny, bez dwóch zdań. Bo przecież to nie jest takie proste: pogodzić
się z wizją tego, że nasze ciało po śmierci zostanie rozebrane na kawałki, na
cześci pierwsze i posłuży jako części zamienne dla innych ludzi. Podjęcie decyzji o zgodzie na przekazanie
organów do banku organów nie jest łatwe. A co dopiero, kiedy decyzja nie
dotyczy naszego ciała, lecz ciała kogoś z naszej rodziny, tak jak w Drugim biciu serca rodzice Niamh i Leo
byli zmuszeni zadecydować za swojego syna? Tamsyn
Murray bardzo dobrze opisuje cały ten proces – od samego wypadku, poprzez drogę
do szpitala, oczekiwanie na wiadomości od lekarzy, strach i nadzieję, że
wszystko będzie dobrze, a następnie uświadamianie sobie, że jednak nie będzie,
aż po staniecie przed wyborem: podpisać
zgodę na oddanie narządów syna, czy nie?
Kolejnym ważnym wątkiem w
książce jest życie przed i po operacji (a konkretniej przeszczepie serca,
ale śmiem twierdzić, że sprawa ma się podobnie w przypadku każdej większej
operacji). Murray uświadamia czytelnikowi, że problemy chorych wcale nie kończą się a sali operacyjnej. Takie osoby
niejednokrotnie do samego końca muszą pamiętać o zażywaniu masy lekarstw, o
wizytach kontrolnych i innych tego typu sprawach. Chorzy nie zawsze mogą żyć
tak, jak zdrowi, nawet jeśli operacja ich „wyleczyła”. Często konsekwencje zabiegu
ich ograniczają. W dodatku
niejednokrotnie takim ludziom (szczególnie młodym) jest ciężko przyznać się do
tego, że są po operacji. To jest wstydliwe, a chory czuje się inny, niepasujący
do otoczenia. W naszym społeczeństwie nie wykształciła się jeszcze taka
całkowita tolerancja dla ludzi po operacjach, o czym przekonałam się na własnej
skórze, bo akurat do historii Jonnego
podchodzę bardzo osobiście – sama mam na koncie jedną z największych operacji
na brzuchu, jaką można przeprowadzić. Coś wiec tam mniej więcej wiem, coś
rozumiem, chociaż nie był to przeszczep. Uważam,
że Murray należą się gromkie brawa za to ile trudu włożyła w opisanie historii
Jonny’ego. Bo włożyła go ogrom, ale o tym za moment.
Trzecim z ciężkich tematów, o
których jest mowa w Drugim biciu serca
jest to, jak ciężko jest pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. Każdy radzi
sobie z tym inaczej jedni zamykają się w sobie, tak jak Niamh. Inni, tak jak
jej mama, próbują sprawić, aby ta śmierć nie była bez znaczenia, by była coś
warta. W tym przypadku matka Leo zaczęła organizować zbiórki pieniędzy na
szczytne cele. Jedni próbują zagłuszyć ból alkoholem, inni lekami, a jeszcze
inni próbują wyprzeć ten koszmar ze swojej świadomości. Autorka w swojej książce zwraca jednak uwagę na rzecz niezmiernie
istotną: niezależnie od tego jak każdy z nas próbowałby sobie z tym poradzić –
sam nie da rady. Nie można zamykać się na świat, na miłość i rodzinę. To tylko
pogorszy sprawę.
Jest wiec tego całkiem sporo, prawda? Wydaje mi się, że ta książka właśnie stała się najbardziej wartościową
młodzieżówką 2017 roku i uważam, że każdy młody (i nie tylko) człowiek
powinien po nią sięgnąć. Bo Drugie bicie serca daje do myślenia i to
konkretnie.
WCIĄGA,
BAWI I UCZY
Skoro już się ogadałam o tym co daje przeczytanie tej książki, to czas
najwyższy na sprawy, od których powinnam zacząć ;). Ogromnym atutem tej książki
jest to, że jest piekielnie wciągająca.
Poważnie, czytałam ją w każdej wolnej chwili, wliczając w to stanie z książką
nad czajnikiem i czekanie na zagotowanie się wody na herbatę. Tamsyn Murray pisze w taki typowo młodzieżowy,
lekki sposób o tematach, które lekkie nie są. Z powodzeniem wplata w cała opowieść
delikatny, naturalny humor, co tylko umila lekturę. Cała książka to
przeplatające się naprzemiennie rozdziały pisane w narracji pierwszoosobowej z
perspektywy Niamh i Jonny’ego, dzięki czemu bardzo szybko przywiązujemy się do bohaterów, a do tego możemy poznać
ich myśli i uczucia, co znów zaliczam na plus. W Drugim biciu serca pojawiają
się też rozmowy SMS, i znów uważam to za strzał w dziesiątkę. Bo wiecie,
często kiedy w książkach pojawiają się SMSy, to wychodzi to jakoś tak dziwnie. Albo
autor pizga na prawo i lewo wykrzyknikami i emotkami, albo te wiadomości są
dłuższe od niejednej wypowiedzi z normalnej rozmowy. Tu tego nie ma. W rozmowach
Jonny’ego i Niamh jest humor i delikatny flirt, ale przede wszystkim jest naturalność.
Z resztą wydaje mi się, że całą tę
powieść cechuje takie uczucie, że to mogłoby się przytrafić każdemu, nawet mi
czy Tobie. Dla mnie to ogromna zaleta.
GRATSY ZA
RESEARCH!
Na końcu książki autorka krótko opisała proces zdobywania informacji
do tej książki i przyznam się szczerze, mile mnie zaskoczyła. Nic dziwnego, że wszystko tu wydaje się tak
realistyczne. Tamsyn Murray ładnych parę lat przygotowywała się do napisania Drugiego bicia serca, zmieniała
koncepcję (przykład: Niamh na początku miała być chłopakiem!), szukała
informacji o przeszczepach, o białaczce, o śmierci mózgowej. Rozmawiała z
chorymi i lekarzami, czytała blogi prowadzone przez osoby chore. Krótko mówiąc: odwaliła kawał dobrej
roboty, czego dowodem jest ta książka.
MŁODA
MŁODOŚĆ
I tak na koniec chcę wam powiedzieć o czymś, co może jest drobiazgiem,
ale mi rzuciło się w oczy. Nastolatki w Drugim biciu serca to faktycznie nastolatki.
Tacy, jakich znamy w normalnym życiu. Nareszcie dostałam młodzieżówkę, w której
piętnastolatki zachowują się jak na ich wiek przystało. Nie chleją na umór, nie
klną, nie myślą tylko o tym jak by tu zaliczyć. Zarówno Niamh, jak i Jonny (no
i ich znajomi) mają normalne życie: chodzą do szkoły, po lekcjach grają w piłkę
na boisku albo chodzą do kina. Przeżywają pierwsze miłości. I tu się na chwileczkę
zatrzymam. Bo w książce pojawia się oczywiście wątek romantyczny, czego można się było spodziewać. I pierwszy raz od bardzo dawna ten wątek jest
smaczny, czuć w nim młodość i ten taki brak wiedzy o tym czy to już można ją
pocałować, czy wypada się przytulić na dzień dobry, czy on ma za mnie zapłacić
w kinie. Kurcze, to było bardzo dobre! No, a przede wszystkim nie było nachalne
i nie stłamsiło tej historii, jedynie sprawiło, że ciekawiła mnie ona jeszcze
bardziej.
REASUMUJĄC
W największym skrócie: polecam wam ją z całego serca! Drugie
bicie serca to mądra i pouczająca powieść, która poruszy szare komórki
każdego, kto po nią sięgnie. Poruszane w książce tematy są ważne i nie
można ich przemilczać. Trzeba się z nimi oswajać, trzeba sprawić, aby nie były
tematami tabu. I to właśnie robi ta książka.
Pora na was! Czy znacie już tę
historię? Nie? A skusicie się na nią? A może znacie podobne książki? Koniecznie
piszcie mi o nich w komentarzach ;)
Trzymajcie się ciepło i
wiążcie dokładnie sznurówki. Szkoda zębów stracić!
Ula ;)
Za książkę dziękuję
wydawnictwu Zielona Sowa :)
PS. Na końcu książki znajduje
się apel, który postanowiłam wam tu przekazać:
„ Życie masz tylko jedno i nigdy nie wiadomo, czy tak jak
Jonny nie będziesz potrzebować przeszczepu serca albo innego narządu. Dlatego już
teraz zastanów się, czy po śmierci nie chciałbyś uratować czyjegoś życia poprzez
przekazanie narządów do transplantacji.
Jeśli jesteś na tak, podpisz oświadczenie woli, które
znajdziesz na stronie www.dawca.pl”
Moje dotychczasowe doświadczenia jeśli chodzi o książki traktujące o przeszczepach nie są zbyt dobre :-/ Czytałam "Moje serce należy do Ciebie" i byłam bardzo rozczarowana... Ale tym bardziej mam chęć sięgnąć po tą pozycję, liczę że w końcu dostanę to czego oczekuję a z Twojej recenzji wynika że właśnie tak będzie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
beauty-little-moment.blogspot.com
Przekonałaś mnie! Mam nadzieję, że prędzej czy później uda mi się sięgnąć po tę pozycję! :D
OdpowiedzUsuńWow! Nie spodziewałam się czegoś takiego po tej książce. Generalnie lubię młodzieżówki, ale często dotyczą tego samego i są mdłe, do tego bohaterowie często zachowują się tak nie do końca, jak ja w ich wieku, przez czułam się obco. Myślę, że ta książka przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńFabuła wydaje się bardzo ciekawa, a sama książka wartościowa, z chęcią się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zakladkadoksiazek.pl
Chce przeczytać! ♥
OdpowiedzUsuńOmijałam dotąd tę książkę choćby przez samą okładkę, ale teraz solidnie mnie zainteresowałaś. Po Twojej recenzji skojarzyło mi się trochę z "Bez mojej zgody" (chyba - tytuł oryginalny to "My Sister's Keeper), którą zresztą też gorąco polecam - też porusza przystępnie strasznie trudne tematy, choć młodzieżówką nie jest.
OdpowiedzUsuńMnie też książka bardzo poruszyła. Polecam ją bardzo, bardzo. Szczegóły na moim blogu nie podaję linka, by nie być posądzoną o spam).
OdpowiedzUsuńAni razu nie spotkałam się z tym tytułem, a dla mnie to pozycja obowiązkowa. Szybciutko zapisuję sobie ten tytuł. Dziękuję za polecenie.
OdpowiedzUsuńTa książka jest ZDECYDOWANIE najbardziej wartościową młodzieżówką 2017 roku. A do tego pochłania się ją w okamgnieniu. :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę mnie zaciekawiłaś! Słyszałam wcześniej o tej książce, ale nie wiedziałam do końca, o czym jest. Taka tematyka w młodzieżówkach jest dla mnie idealna. Lubię motyw choroby i szpitalnej rzeczywistości. Bardzo dobrze też, że autorka porządnie przygotowała się do pisania tej książki, bo błędy i niedopatrzenia rzeczowe w powieściach nigdy nie są mile widziane. :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
Oglądałam recenzję u book reviews by anita, a ty jedynie utwierdziłaś mnie, że koniecznie muszę to przeczytać c:
OdpowiedzUsuńhttps://miedzynamiksiazkami.blogspot.com/
Czytałam jedną powieść Tamsyn i byłam zadowolona. Po Twojej recenzji wiem, że muszę sięgnąć po kolejną. ;]
OdpowiedzUsuńCzternastego lutego Walentynki czyli święto zakochanych. Z czym Wam się to kojarzy? Z sercem? i słusznie bo to także Światowy Dzień Wiedzy o Wrodzonych Wadach Serca.
OdpowiedzUsuńZapraszamy do przeczytania artykułu na ten temat: https://bliskilekarz.pl/artykuly/43-14-lutego-swiatowy-dzien-wiedzy-o-wrodzonych-wadach-serca