Ahoj Kózki!
Zaczynam się zastanawiać kiedy zabraknie mi pomysłów, na te jakże
barwne powitania :’) Ale na chwilę obecną daję radę i jeszcze przez jakiś czas
planuję kontynuować tę tradycję! Dziś mam dla Was smaczny kąsek, który
powinniście schrupać w tym roku… no, albo w następnym. Ewentualnie za dwa lata
:D. A o czym mowa? Cóż, w końcu mogę sklecić dla Was recenzję Prawdodziejki
autorstwa Susan Dehnard ;).
FABUŁA W PIGUŁCE ;)
Wiele lat temu na terenie całych
Czaroziem toczyła się wojna, której kres położył Rozejm podpisany przez
walczących. Na jego mocy państwa na czas dwudziestu las obiecały zaprzestać
walk. Po dziewiętnastu latach od podpisania dokumentu władcy przystępują do
negocjacji, mających na celu przedłużenie Rozejmu. W tym samym czasie dwójka
młodych czarodziejek – Safi oraz Iselut czają się w przydrożnych zaroślach,
chcąc napaść na wóz transportujący pokaźną sumkę pieniędzy, która pozwoliła by
dziewczynom w końcu prowadzić niezależne życie. Ten skok ma im zapewnić
wolność… ale dzieje się dokładnie na odwrót. Konsekwencje ich napaści będą je
gonić przez całe Czaroziemie. W pościg za czarodziejkami udadzą się władcy,
pragnący schwytać Safi – jedyną prawdodziejkę, ćmiącą rozpoznać najmniejszy
fałsz. Czy uda się przedłużyć Rozejm? Po czyjej stronie opowie się Safi? I
jaką moc skrywa Iselut? Pytań, jakie rodzą się podczas lektury Prawdodziejki nie sposób zliczyć.
Czytajcie więc Moi Drodzy! To jedyny sposób, aby poznać odpowiedzi na… cóż,
przynajmniej na część z nich ;)
OSTRZEŻENIE!
POCHŁANIACZ CZASU!
Tak, wiem, że opis nie zachwyca, ale nie umiałam jakoś stworzyć czegoś
krótkiego, wyzbytego spoilerów, a zarazem wyjaśniającego o co biega w książce
:’( Wybaczcie, następnym razem będzie lepiej ;). Musicie uwierzyć mi na słowo,
że historia jest warta uwagi… bo tak! (odwieczny argument każdego rodzica xD)
Muszę Wam się przyznać, że obawiałam się
Prawdodziejki. Nastraszono mnie,
że będzie to droga przez męki, więc z początku starałam się odwlec czytanie tej
książki. A, no i skrupulatnie omijałam wszelkie recenzje Prawdodziejki – nie lubię czytać tekstów dotyczących czegoś, o czym
sama wiem, ze będę pisała w najbliższym czasie. Także nie miałam wglądu w
opinie innych, z wyjątkiem tych z rozmów prywatnych, a one nie zachęcały. No
ale mus to mus, w końcu zaparzyłam sobie ogromny kubek gorącej herbaty,
przygotowałam herbatniki, poduchę i koc, zgarnęłam Dziejkę (wybaczcie, ale Prawdodziejka
jest strasznie długa, więc postanowiłam ją zdrobnić do Dziejki. Nie pogniewacie się, prawda? J)… i przepadłam. Serio, jak czytać zaczęłam, tak z trudem się
oderwałam na rzecz ohydnej matematyki. I tak oto każda wydartą szkole wolna
chwilę przeznaczałam na czytanie kolejnych rozdziałów. A musicie wiedzieć, że
listopad zasypał mnie sprawdzianami i czasu na czytanie mam cholernie mało.
Swoją drogą, jeśli macie problemy z snem, to kategorycznie zabraniam wam
czytania Prawdodziejki! Słowo daję,
tyle godzin, ile zmarnowałam leżąc w łóżku i zastanawiając się co bym odkryła,
gdybym przeczytała jeszcze tylko jedną (tsaaa…)
stronę, to naprawdę okrutna kradzież
czasu! Tak więc Dziejkę odradzam – nic
tylko wam w głowie zawróci, spać nie da i czas ukradnie. No same minusy,
nieprawdaż? ;)
WIĘC CHODŹ, POMALUJ
MÓJ ŚWIAT…
O tym muszę Wam powiedzieć, bo pieruńsko mi się spodobał ten motyw.
Otóż wiedzcie, że ludzie w całych Czaroziemiach emitują, wytwarzają, czy… nie
wiem jak to fachowo nazwać, w każdym bądź razie wydzielają z siebie wielobarwne
nici. Każdy kolor odpowiada jakiemuś odczuciu, emocji. Więziodzieje, czyli
jedni z wielu rodzajów czarodziejów stworzonych przez panią Dehnard mogą te
nici widzieć, mogą pleść z nich kamienie więzi i tworzyć inne cuda. Kurczę, coś
dziś mi opornie idzie operowanie słowem :/ Grrrr! Ale wracając do kolorowych
nici – bardzo, ale to baaardzooo podobały mi się rozdziały widziane oczami
Iseult, która była właśnie więziodziejką (aczkolwiek specyficzną >;)).
Możliwość wglądu w serca innych, odczytania ich emocji i wykrycia obecności na
podstawie kolorowych nici Więzi ogromnie przypadła mi do gustu. To było prawie
tak fajne, jak smoki. PRAWIE :D.
NIE KAŻDEMU MAGOWI
CZARODZIEJ NA IMIĘ
Ano właśnie, tym mnie straszono. Susan Dehnar w Prawdodziejce postanowiła dość konkretnie uporządkować magię. Nie
dość, że każdy z czarodziejów włada tu jedynie jednym z pięciu żywiołów, to
każda z tych grup podzielona jest na podgrupy. Brzmi trochę jak binominalne
nazewnictwo, to od Linneusza (ha! Miało się tę szóstkę z biologii xD), i gdy
tak wydrze się z tekstu to całe nazewnictwo, zamknie w cudzysłowie i powie tak
o, na serumater, po przecinku, to brzmi debilnie. No bo sami popatrzcie: prawdodziejka, wododziej, więziodziej, wiatrodziej, krwiodziej... to nie brzmi
dobrze. Momentalnie mi się skojarzyło z babojagołakami
z Nie poddawaj się xD Ale kiedy
czytałam książkę, to w najmniejszym stopniu mi te kalekie nazwy nie
przeszkadzały. Były bo były, no i co im zrobię? Taka mikro rysa na szkle, w
samym rogu ekranu, i to tam, gdzie nie leci film, a jest ten czarny pasek.
Jednym słowem – drobiazg ;).
OD KIEDY ŻMIJA TO
FACET?!
To będzie minus tak mały, że ledwo widoczny i w sumie mogłam go
podczepić pod poprzedni, ale jednak go oddzielę. Bo żmijom się należy. Rozumiem
czemu autorka wojowników specjalizujących się w truciznach nazwała żmijami.
Czaję. Ale kurna! Czemu, ja się pytam CZEMU pani Dehnard z cudownej, jak byk od
wieków odmienianej w rodzaju żeńskim żmii zrobiła faceta, i tak też odmieniała
to słowo w całej Dziejce? Nie
rozumiem :’(.
JAK KRWI SIĘ BOJĘ,
TAK JEGO…
Wyobraźcie sobie mnicha. Macie
go? To teraz czym prędzej załatajcie mu tę łysinkę na czubku głowy, zdejmijcie
szaroburą szatę i zetrzyjcie mu z buźki pobożny uśmieszek. A, i koniecznie
odmłódźcie chłopa, tak do dwudziestu wiosen niech ma, nie więcej. I obwieście
go mieczami, sztyletami i innymi ostrymi zabawkami, niechaj będzie szczupły i
śliczniutki. Teraz natchnijcie osobnika
magią pozwalającą władać nad krwią wszystkich istot żywych – zatrzymywać pracę
organów, odłączać fonię i wizję, wyczuwać człowieka po samym zapachu jego czerwonych
krwinek i płytek krwi – która będzie zapalać jego oczy czerwonym blaskiem.
Macie to? A więc poznajcie mojego męskiego ulubieńca, krwiodzieja Aeduana <3. Niby jest to
postać zła, bo goni za Safi z zamiarem porwania jej, no albo przynajmniej
zabicia, ale mam nieodparte wrażenie, że mnich jeszcze mnie zaskoczy. Nie mogę doczekać się kolejnego tomu, w
którym mam nadzieję na jeszcze więcej Aeduana i jego krwistej magii. I mówię
to ja, która panicznie krwi się boi, a to chyba o czymś świadczy :P.
DOBRY KSIĄŻĘ NIE JEST
ZŁY ;)
Zgodzicie się ze mną prawda? Która
z nas nie chciała by mieć takiego własnego, osobistego księciunia, niechaj pierwsza
rzuci kamieniem! A w Prawdodziejce
znajdziecie aż dwóch takowych, wolnych i do wzięcia! Pierwszym z nich jest Leopold, którego w całej książce niestety
jest niewiele, ale żywię nadzieję, ze w kolejnym tomie dostanę go w porządnej
dawce, bo polubiłam typka. Okej, muszę przyznać, że przejrzałam go… i przez to
nie mogłam go znienawidzić. Dehnard
mogła nieco bardziej zamaskować manipulacje księcia, bo wtedy mogłabym
odkryć go na nowo i zachwycić się nim dwukrotnie… ale w sumie jeden zachwyt też
mi wystarczy, ten początkowy. Leopold urzekł mnie swoją pozorną beztroskością i
bezczelnością. Jestem ciekawa gdzie się teraz podziewa i czy zdoła zaskoczyć
mnie czymś w kolejnej części cyklu.
Drugim z książąt jest Merik
Nihar, który byłby moim numerem jeden, gdyby nie Aeduan. Peszek :’). Nie mniej
jednak zapałałam do Merika ogromną sympatią. Podobała mi się jego honorowość i upór. Nie bez znaczenia
było też to, jak troszczył się o swoja załogę
(a, bo Merik jest admirałem <3 Ma statek i w ogóle, także… No kurde, już
samym tym statkiem mnie kupił xD). Współczułam mu, gdy dowiedziałam się, co
spotkało jego ojczyznę, i w jak opłakanym jest ona stanie. Merik zdobył dość pokaźny kawałek mojego serducha, a że kolejny tom
nosi tytuł Wiatrodziej, a tak się
składa, że właśnie taką magią włada książę Nihar… to coś czuję, że w następnej
części wiele razy się z nim spotkam <3. Cudownie!
CUDOWNIE NIE IRYTUJACE KOBIETY
Nie, nie, wzrok Was nie myli. Dehnard postanowiła ulżyć czytelnikowi i stworzyła postacie żeńskie, które nie doprowadzają człowieka do szewskiej pasji. Zarówno Safi, jak i Iseult mają charakterek (chociaż ta pierwsza zdecydowanie bardziej pieruński), mają mózgi, i w mniejszym lub większym stopniu z nich korzystaja. Co prawda nie umiem nadal pojąć czemu jak dawano im pelerynę niewidkę, która ukryłaby ich przed ścigającym je krwiodziejem, to laski raz za razem ją wyrzucały. To było idiotyczne. Ale na ogół działały dość zmyślnie, odważnie i potrafiły zaskarbić sobie moją sympatię ;). Dodatkowo wątek mocy Iseult mnie intryguje, ale nie mogę Wam powiedzieć nic wiecej. Będę milczeć jak grób!
UWAGA! PRODUKT
ZAWIERA ŚLADOWE ILOŚCI MIŁOŚCI!
Dosłownie. Bo owszem, w książce nie zabrakło wątku miłosnego (a mam
przeczucie, ze w kolejnych częściach pojawi się też drugi ;)), ale nie był on przytłaczający, nie zdominował
historii. W zasadzie akurat ten
aspekt książki był do przewidzenia. Z góry można było założyć, że admirał
poczuje mięte do prawdodziejki, bo chemię miedzy tą dwójką czuć było na
kilometr. Z resztą rozdziały, w których Iseult opisywała nici więzi, które widziała
nad Safi i Merikiem definitywnie zdradzały, że będą z tego dzieci. Mimo wszystko podobał mi się ten wątek
;). Był taki przyjemny, czasami z delikatnym pazurem, ale takim… świeżo po
wizycie u kosmetyczki. Miłość była poprowadzona po bożemu, nie ciśnięto mi jej
prosto w twarz, a krok po kroku wprowadzono do całej historii. I to się chwali,
i za to się dostaje plusika ;).
Wybaczcie ten ogromny cytat, al musiałam <3 Łapcie namiastkę opisu tańca! |
TAŃCZ – NIE ŻAŁUJ
PODŁOGI! TAŃCZ – NIECH NIOSĄ CIĘ NOGI!
Chyba pierwszy raz w mojej recenzji pojawi się coś dotyczącego
konkretnego fragmentu tekstu. Nie bójcie się, to żaden spoiler :P. Ogólnie opisy w książce są niezłe. Czyta się je
przyjemnie, nie są pieruńsko długie, a i wyobraźnię potrafią pobudzić. Ale to,
jak Dehnard zobrazowała taniec Safi i Merika mnie rozłożyło. NIENAWIDZĘ opisów balów, a tańca to już w
ogóle. Zawsze są jakieś takie nijakie. Coś tam sobie potupią, pokręcą się,
pokiziają i po tańcu. Tu tak nie było. Tu
wiały wiatry, żarzył się ogień i leciały iskry. Wreszcie widziałam tańczących z krwi i kości, a nie jakieś badziewie kukły.
Nareszcie poczułam kropelki potu i przyspieszone tętno tancerzy. Brawo dla
pani Dehnard! Kto wie, może w końcu polubię książkowe harce na parkiecie? ;)
POLITYKA TO ZŁO!
Nie lubimy. A fuj. Ale nie w Prawdodziejce.
Tu polityka jest bardzo mile widziana, i
bardzo dobrze pomyślana. Czytając czułam napięcie, jakie wytwarzało się pomiędzy
władcami państw. Rozejm im się kończy, wszystko wskazuje na to, ze lada moment
na nowo wybuchnie wojna, a oni nie mogą wyprzedzić faktów, bo inaczej wykluczą
ich z umowy o zawieszeniu broni i… no, będzie klops. Bardzo podobał mi się zarówno aspekt polityczny, jak i cały świat
stworzony przez Susan Dehnard. Według mnie autorka poradziła sobie zarówno
z wykreowaniem różnych narodowości, jak i historii każdego z państw, wojny i
jej następstw. Co prawda można by
rozbudować to jeszcze bardziej, ale być może w kolejnych częściach Dehnard to
właśnie uczyni ;). Na chwilę obecną ma u mnie mocną piątkę z minusem, a co
będzie dalej? Czas pokaże.
No tak, to jest minus, którego nie mogę pominąć. Jakkolwiek książka podobała mi się cholernie, tak znalazłam kilka rzeczy... które były niedociągnięte. Mamy tu na przykład rozszczepieńców. Wątek piekielnie ciekawy... a zupełnie olany i ni wytłumaczony. Czarodziej się rozszczepia i wtedy tryska kwasem i chyba coś mu szwankuje... no właśnie: CHYBA. Bo to takie moje domysły. Brakuje mi wyjaśnień zwłaszcza tego zagadnienia (i kilku innych) i mam ogromną nadzieję, że autorka mi to wyjaśni w drugiej części najpóźniej. Bo trochę słabe jest to, że mi mordują bohaterów, a ja nie wiem czemu i kto wygrywa i kto jest silniejszy... Proszę mi to wyjaśnić nooo!
KOŃCZĄC (TĘ PIERUŃSKO
DŁUGĄ RECENZJĘ)…
Susan Dehnard odwaliła kawał dobrej roboty. Prawdodziejka skradła mi
niespostrzeżenie wiele godzin, ale zrobiła to w tak wciągający, tak przyjemny
sposób, że jej wybaczam. Książkę jak
najbardziej mogę polecić wszystkim fanom lekkiej fantasy. Ale lekkiej,
pamiętajcie! Nie takiej męskiej, krwawej i z flakami. Nie tędy droga ;). Ja
tymczasem z niecierpliwością czekam na Wiatrodzieja
- oby został wydany jak najszybciej <3.
A co z Wami? Czytaliście?
Planujecie? Nie? Co myślicie o Prawdodziejce?
Piszcie, bo mnie ciekawość zeżre!
Buziaki ;*
Q.
Za śliczną książkę
dziękuję wydawnictwu SQN ;)
"Prawdodziejka" faktycznie masz rację, trochę długa ta nazwa :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam co nieco o książce, ale nie byłam aż tak do niej przekonana. I teraz widzę jak bardzo się myliła, naprawdę bardzo mnie wciągnęłaś opisem, a uważasz, "że opis nie zachwyca,".
Z przyjemnością po nią sięgnę :)
Pozdrawiam :D
No właśnie dla mnie zbyt długa, więc we wszystkich rozmowach pisałam Dziejka i się przyjęło :P
UsuńCieszę się! ^^ I mam nadzieję, że Tobie też się spodoba ;*
Ej co tak mało ten sztylet widać :<
OdpowiedzUsuńTy już znasz moje zdanie na temat tej książki xD Dnem nie jest, ale ekstremalnie nijaka i owszem. Mam wrażenie, że czytałyśmy inne książki xD
A ten pożal się Panie Boże Merik... Tak przeciętnego i niczym nie wyróżniającego się księcia to jeszcze w życiu nie widziałam - druga sprawa, że nigdy nie widziałam żadnego księcia.
Jedynym promyczkiem był Aeduan - i o nim przyznam, mogłabym czytać i czytać :) Żeby jeszcze w tej książce się coś działo... Jezu... Początek to już w ogóle szczyt rozpaczy, ostatnie sto stron było okej.
No cóż, chociaz Ty nie straciłaś czasu czytając to coś.
Buziaki :*
Bo on mi się nijak nie chciał wyglądać drapieżnie, więc zrobiłam tajemniczy czy cuś xD
UsuńZdecydowanie inne xD Ja tam juz chcę kolejny tom <3
Wyjdź xD Zaiste, wyjdź xD A księciu William się liczy? Ten od księżnej Kate xD
No dobra, Aeduan był zajebisty <3
I tak cię lubię :D
Buziol :*
Nie czytałam, ale chyba to zmienię, bo wpadam na same pozytywne recenzje tej książki. Chyba tylko jedna była taka mało pozytywna, ale reszta zgodnie się zachwyca. To może i mnie zachwyci i wciągnie? :D
OdpowiedzUsuńTeż ino jedną negatywna widziałam, taką solidnie negatywną :D Powinna zachwycić, zaprawdę powiadam Ci! :D
UsuńDosyć głośno się o tej książce zrobiło ostatnio, że chyba powinnam przeczytać. A do tego po twojej recenzji. Ja wielka fanka fantasy bym nie przeczytała. No mnie te nazwy troszkę osłabiają ale jak wszystko inne cudo to... Przeczytam. Mam nadzieję, że się nie zawiodę bo teraz moje wymagania się trochę podwyższyły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie!
Oby ci się spodobało :D
UsuńJuż wpadam! ^^
Ja także zastanawiałam się nad tym niezwykle filozoficznym i trudnym do zrozumienia zagadnieniem. Można powiedzieć, że spędza mi on sen z powiek i przez niego staje się znerwicowana. No bo, kiedy już skończą Ci się już wszystkie "Kózki, Zgredki, Muszki, Kropelki, Pieguski, Fistaszki...............itd.", to co? Koniec z pieszczotliwym nazywaniem swoich czytelników? Będzie po prostu zwykłe "hej" albo "cześć"? Przecież tak nie można! Nigdy się z tym nie pogodzę! *nie zwracaj na mnie uwagi-bije mi na mózg* :D :D :*
OdpowiedzUsuńJEJU *.* Jak ja uwielbiam tą formę Twoich recenzji z tymi "nagłówkami"-mistrzostwo!!!!! ♥
Kobieta, jakie to było długaśne! Aż mi oczy zaszły mgłą! Prawie ekranu nie widzę!
No to tak-recenzja jak zawsze palce lizać!!! Jesteś genialna! *.* I mądra! Co widzimy w zamieszczonym tekście!!
W sumie to byłam do "Prawdodziejki" zniechęcona i nie zamierzałam jej czytać. Ale teraz....Teraz to jest inna sytuacja.
Rozłożyłaś tę książkę na czynniki pierwsze i postaram się odnieść do tych najważniejszych :D
Ostatnio czytam same pochłaniacze czasu, a fakt, że całymi dniami leżę w łóżku pod kocykiem i leczę choróbsko, bardzo mi sprzyja. Więcej czasu---->więcej książek. Co tam więc kolejna pożeraczka życia? Nic! Biorę!
To nazewnictwo to mnie trochę przeraża i szczerze mówiąc to odpycha, bo to mi się wydaje takie dziecinne, złe i w ogóle głupie! Myślę jednak, że dla efektu końcowego warto to ścierpieć.
A któż to pieruńsko genialny Aeduan??? Muszę koniecznie poznać tego "mnicha", bo nie powiem, że nie wzbudził on we mnie jakichś emocji :P Czyżby to kolejny książkowy mąż? ^^
O tak! Mądre bohaterki! Czy ja śnię, czy już umarłam? Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę na jakąś mądrą, rozważną dziewuchę! Mam już dość tych wszystkich infantylnych dziewczynek, które nie umieją same podjąć decyzji. Skoro tu bohaterki są "normalne" ,tak jak twierdzisz, to inni autorzy powinni brać przykład z pani Dennard.
Polityka-buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu -.- Nie cierpię! Musiałaby być naprawdę dobrze opisana i w miarę interesująca, bo tak to to ja jej nie polubię!
No cóż, ogólnie rzecz biorąc, to "Prawdodziejkę" przeczytam. Jak dobrze pójdzie to jeszcze w tym roku.
Strasznie mnie do tej książki zachęciłaś, a te małe ryski i niedociągnięcia na pewno nie będą tak widoczne.
Buziaki!! :*
Książka wydaje się naprawdę ciekawa, magia fajnie wykreowana (krwiodzieje strasznie mnie interesują) oraz fajni bohaterowie. Czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńChyba tylko kasy na kolejną książkę. :')
Pozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
O tak, kasy zawsze jakoś brak xD
UsuńAkurat krwiodziej jest... Jedynym egzemplarzem :') i może to też powód, dla którego tak mnie zafascynował <3
Buziaki ;*
Jeszcze przede mną :) Widziałam ile osób ślini się na widok tej książki, więc i u mnie śliniaki pracują na pełnej parze :D Jak przebrnę przez stos kryminałów to wezmę się za tę pozycję :D
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na twoją recenzję ;P
UsuńNie chcę wiedzieć skąd ten nóż ze zdjęcia wzięłaś xD
OdpowiedzUsuńUla w końcu przeczytała Dziękuję! Brawa!!!!!! A nie mówiłam XD Ale nie! Po co mnie słuchać?
Liczę na dużą tabliczkę czekolady w ramach przeprosin XD
Zaczynam się zastanawiać dlaczego połączyłaś Ahoj i Kózki XDDD
O joj, aż tak? Mi aż tak się jej czytać nie chciało :P
E tam! Smoków nic nie przebije :P
Krwiodziej jest cacy!
Mam wrażenie, że w drugiej części się bardzo zmieni i będzie z nim pewien wątek romantyczny :P Zobaczymy czy mam rację :D Ja mam jakiś problem...zawsze podobają mi się ci źli :/ Bo i krwiodziej i Klaus i Enzo....oni mają w sobie coś takiego (co ich kusi wciąż do złego coś tam coś tam świeci jak gwiazda XD)
Widzę, że nie tylko ja kocham statki :') Książę, długie suknie bale, kocham...ale statek to już w ogóle cacuszko <3
No nic, nie pozostaje nam już nic innego jak czekać na 2 część która z tego co mi widaomo, ma wyjść coś koło marca-kwietnia 2017 :(
Buziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Nóż... Nóż mam od brata, a w zasadzie sztylet :D jaką chcesz te czekoladę? ;P no mnie wkręciło mega xd
UsuńEj! A co jak w następnej części zamiast lisów wodnych będą smoki? :O
Jezuu odpisuje na telefonie i już nie wiem co pisałaś ;'( ale wiem, że obie musimy czekać na marzec 2017 ;)
Buziaki Madziu ;**
Pozycja obowiązkowa dla mnie! Moja koleżanka ja ma więc sięgnę na pewno!
OdpowiedzUsuńO! W takim razie czekam na twoją recenzję, kochana ;*
UsuńBardzo mnie ciekawi ta książka, chociaż przez długi czas nie tykałam się fantastyki. Teraz powoli się w nią wkręcam, więc może to dobra powieść na początek. Kuszącą wizją są nieirytujące bohaterki, które potrafią zepsuć każdą historię. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Dominika z Books of Souls
O, to życzę ci miłego powrotu do fantasy ;p niech smoki będą z tobą!
UsuńBuziaki
tytuł posta <3 XDDDDD Wiatrodziej ma być wydany w kwietniu. też czekam :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo czekajmy razem :p Buźki :*
UsuńOstatnio czuję się przesycona fantastyką wszelakiej maści (a przede mną jeszcze dwie z tego gatunku w kolejce...), dlatego na razie sobie ją odpuszczę, jednak będę mieć Prawdodziejkę na oku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I feel only apathy
O, a ja mam dokładnie na odwrót - mam przesyt romansów i niedobór fantasy we krwi :D Dlatego planuję do końca roku zatopić się w magicznych światach <3
UsuńMam nadzieję, że gdy zatęsknisz za fantasy, to przypomnisz sobie o Dziejce ;)
Buźki ;*
nigdy nie słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji na pewno ją przeczytam! :*
OdpowiedzUsuńnaprawdę świetny tekst
Pozdrawiam,
Posy z bibliotekaamarzen.blogspot.com
Na prawdę o niej nie słyszałaś? :O Jejku, a taką miała promocję!
UsuńDziękuję ;*
xoxo
Właśnie jestem w trakcie lektury, dlatego postanowiłam sprawdzić, co Ty sądzisz o tej powieści :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ta książka zbyt wolno się rozkręca. Pierwsze kilkadziesiąt stron było dla mnie nudne. No ale teraz to już inna para kaloszy :)
Dobrze, że mam drugą część książki ;-)